W A Ż N E    K O M U N I K A T Y


31.03.2015 r.

Na wieczną wartę

Dzisiejszy dzień zapamiętamy jako jeden z najsmutniejszych w naszej krótkiej historii. Z żalem zawiadamiamy, że dwóch znamienitych ułanów odeszło do wieczności. I choć starszych kolegów ostała się jeszcze garstka, z każdą kolejna stratą trudniej się jest nam pogodzić. Jeszcze niedawno razem świętowaliśmy, a nadchodzące święta zmartwychwstania pańskiego przeżyjemy już bez nich.



15 marca br. w Bełżycach zmarł Józef LISTOŚ, najstarszy z nielicznych (98 lat). Uczestnik kampanii wrześniowej, żołnierz 24 Pułku Ułanów, 10 Brygady Pancerno – Motorowej płk dypl. Stanisława Maczka.

Z przygodami przez Węgry i Jugosławię przedostaje się do Grecji. Stamtąd przez Turcję dociera do Syrii, by w Homs wstąpić ochotniczo do Brygady Strzelców Karpackich (nr ewid. 6981), z przydziałem do Dywizjonu Rozpoznawczego. Obrońca Tobruku i uczestnik kampanii libijskiej  oraz włoskiej. Wojnę kończy w stopniu kaprala.

Po wojnie wraca w rodzinne strony. Został cenionym działaczem kombatanckim, który krzewił wśród młodzieży pamięć o Polskich Siłach Zbrojnych. 17 listopada 2011 roku awansowany do stopnia podpułkownika w stanie spoczynku. Spoczął na cmentarzu komunalnym w Bełżycach, 17 marca br.



Rano, 29 marca w St. Augustine (USA) rozstał się z nami Zbigniew Wołyński, który w styczniu br. obchodził swoje 95 urodziny, a jego dokonania wystarczyłyby na niejeden barwny życiorys. Zbyszek powróci do Polski, zgodnie z jego ostatnia wolą spocznie na warszawskich Powązkach, obok swej pierwszej żony Lee.

Ponieważ niedawno opisywaliśmy dokonania zmarłego, postanowiliśmy uczcić jego pamięć w nieco inny sposób. W sukurs przyszedł nam pan Zbigniew Bem, który w dniu dzisiejszym wraz z wiadomością o śmierci kolegi Zbigniewa przekazał nam kopie rodzinnych pamiątek.

 


CZEŚĆ ICH PAMIĘCI!



 
 
 
 
 


22.03.2015 r.

Poczta doniosła

Gubin. Od poniedziałku do środy w Szkole Podstawowej nr 2 gawiedź szkolna zapoznawała się z historią i dokonaniami żołnierzy 73 Pułku Zmechanizowanego Ułanów Karpackich i Pułku Ułanów Karpackich. Prelekcje poprowadzili: Stefan Pilaczyński, Wiesław Michnowicz i Stefan Pokrzywiński.

 

Podczas każdego ze spotkań młodzież mogła obejrzeć film dokumentalny „Zapiski tobruckiego szczura” z Tomkiem Skrzyńskim w roli głównej. Te niecodzienne lekcje historii, wcześniej zaplanowane, związane są z majową uroczystością przyjęcia przez szkołę imienia naszego pułku. Jak można było się spodziewać każde z tych spotkań przedłużyło się ponad „regulaminowy” czas.

 


21.03.2015 r.

Książka z pazurem


„Dowódcy dywizji, brygad i pułków Kawalerii Rzeczpospolitej 1914-1945"  to w zasadzie, bogato ilustrowana - zawierająca ok. 200 fotografii - książka popularnonaukowa. Stanisław M. Przybyszewski w ponad czterystu biogramach opisał dowódców jednostek liniowych polskiej Kawalerii z lat 1914 - 1945.

Znajdziemy tam informacje dotyczące ich wykształcenia i przebiegu służby (opinie służbowe, awanse, odznaczenia, etc.). Nie zabrakło też wzmianek o działalności pozasłużbowej, czy o ocalałych z wojennych zawieruch pamiątkach.

Nie wszystkie biogramy są kompletne, ale nie jest to wina autora. Po prostu wiele opisanych postaci zostało zapomnianych, bądź w dostępnych archiwaliach zachowały się tylko informacje rudymentarne. Książkę polecamy wszystkim miłośnikom historii wojskowości.  




18.03.2014 r.

Wśród najlepszych

Z dumą informujemy, że za uzyskanie najlepszych wyników w działalności służbowej w 2014 roku 18 Białostocki Pułk Rozpoznawczy otrzymał tytuł honorowy „Przodujący Oddział Wojska Polskiego”. Uroczystość wręczenia aktu nadania oraz znaku tytułu honorowego odbyła się 11 marca br. w centrum konferencyjnym Stadionu Narodowego, podczas odprawy kierowniczej kadry Ministerstwa Obrony Narodowej i Sił Zbrojnych RP. Statuetkę, będącą symbolem tego wyróżnienia odebrał dowódca pułku płk dypl. Wiesław Podlecki (II rząd, trzeci od lewej).

 

Tytuł honorowy „Przodujący Oddział Wojska Polskiego” jest wyróżnieniem przyznawanym przez Ministra Obrony Narodowej oddziałom m.in za uzyskanie najlepszych wyników w działalności służbowej w istotnym stopniu wpływających na zwiększenie zdolności i gotowości bojowej Sił Zbrojnych RP oraz umacnianie obronności Rzeczypospolitej Polskiej. 

Gratulujemy serdecznie wszystkim żołnierzom 18 BPR i dziękujemy za „krew, pot i łzy”. Fot. mon.gov.pl

 



12.03.2015 r.

Z pułkowego kociołka – bandera

W węższym znaczeniu bandera to flaga określająca przynależność państwową statku. W II RP bandera na polskich (morskich) statkach handlowych zasadniczo różniła się od tej współczesnej tylko wizerunkiem godła Polski, widniejącego na środku białego pasa. Wspominamy o tym nie bez kozery, bo mało kto o tym wie, ale Pułk Ułanów Karpackich też miał polską banderę! I nie wynikało to z faktu, że w Afryce Północnej jego pojazdy żeglowały na pustyni niczym morskie konwoje po morzach i oceanach.

 

Tą niezwykłą historię przypomniała nam rocznica zakończenia służby przez przedwojenny transatlantyk - m/s Batory, który w gdyńskim porcie, 24 lutego 1969 r., zakończył swój ostatni rejs. Do najsłynniejszych wojennych rejsów „Batorego” zalicza się podróż z ewakuowanymi do Australii 480 brytyjskimi dziećmi oraz rejs do Kanady z rezerwami banku Anglii i skarbami wawelskimi (w tym arrasami). To wówczas zyskał swój pierwszy przydomek „Lucky ship”. Statek-legendę, którym przez Morze Śródziemne Ułani Karpaccy dotarli do Europy, pocięto na złom w Hongkongu, w 1971 r. Tak zakończyła się ponad 33 letnia kariera „Szczęściarza”.

 

Wracając jednak do tematu: 19 stycznia 1944 r. o 2.30 ogłoszono dla Pułku pobudkę, pośpieszne śniadanie i szybki marsz kolumną wozów brytyjskich na stację kolejową Quassassin, by zdążyć na pociąg, o 5 nad ranem, do Port Said - leżącego przy północnym wejściu do kanału sueskiego. Pociąg dociera do celu podróży i ok. godz. 8.30 ułani, już na peronie, szykowali się do kilometrowego marszu w kierunku portowego nabrzeża.

 

A tam oczom ich uka­zał się niezwykły widok i serca zabiły mocniej. Na maszcie statku, gdzie za chwilę okrętować się ma PUK, powiewa polska bandera! Podeszli bliżej i ktoś krzyknął „Batory, to Batory!”. Tym statkiem był słynny z czasów pokoju i wojny, duma pol­skiej marynarki - m/s „Batory".

Załadunek odbył się niemal natychmiast i przebiegał nadzwyczaj sprawnie. „Batory", w konwoju 124 D, opuścił Port Said 20 stycznia 1944 r. o świcie. Konwój składał się z 11 transportow­ców i statków pasażerskich oraz z eskorty okrętów wojennych.

 
m/s Batory - obraz Adama Werki

Rejs przez Morze Śródziemne i czas spędzony na statku naj­lepiej opisuje mini kronika pułkowa (czyt. niebieska jednodniówka). A ponieważ jest ona wydawnictwem raczej rzadko spotykanym przytaczamy stosowny ustęp:

„Następny dzień (przyp. red. - 24 stycznia) przyniósł nowe pamiętne przeżycie. Na po­kładzie statku, tuż obok kabiny kapitana, zebrała się delegacja Pułku z mjr. Zakrzewskim na czele oraz delegacja załogi „Ba­torego". Padają komendy, następuje moment wręczenia propor­czyka pułkowego kapitanowi statku (Zygmuntowi Deyżakowskiemu) i odwrotnie kapitan statku wręcza banderę Pułkowi. Chwilę tę poprzedziły przemówienia dcy Pułku i kapitana statku.

Dowódca PUK mówił: „Panie kapitanie! Ułani karpaccy po czterech latach pobytu na ziemi afrykańskiej i w Azji, po prze­mierzeniu wzdłuż i wszerz wszystkich pustyń i stepów Środko­wego Wschodu, znaleźli się na statku, który wodza kawalerii pancernej nosi miano i którego kapitan jest kawalerzystą, uła­nem sławnego 24 Pułku. Dla upamiętnienia dni, spędzonych w atmosferze zawiązywania się przyjaźni między Pułkiem Ułanów Karpackich a załogą statku, wręczam statkowi „Batory" - na Twoje ręce, Panie Kapitanie - nasz proporzec pułkowy, jako widomy znak przyjaźni. Składam Tobie, Kapitanie, i całej za­łodze życzenia szczęścia i sławy morskiej oraz wznoszę okrzyk: Kapitan i załoga statku „Batory" niech żyją!".

Tak oto Pułk stał się posiadaczem „swojej” bandery. Następnego dnia oddział wyokrętowuje się w Tarencie (wł. Taranto) i staje na ziemi włoskiej.

A my 71 później ubolewamy, że nieznane są mam dalsze losy „pułkowej” bandery.




09.03.2015 r.

Owoce morza

 

Ukraiński kryzys zmienił priorytety w planie modernizacji naszych sił zbrojnych. Dotyczy to zwłaszcza braci artyleryjskiej, z czego zapewne się cieszą. Ostatnio narzekali, że są u nas traktowani po macoszemu.

 

Po Languście, Krabie i Krylu pora przyszła na Homara, bo tak nazywać się będzie nowy „Dywizjonowy moduł ogniowy wieloprowadnicowych wyrzutni rakietowych” z pakietem szkolnym i logistycznym. Umowa dotycząca dostaw tego systemu rakietowego dla Wojska Polskiego zostanie zawarta jeszcze w bieżącym roku. Pierwsze dostawy dla Sił Zbrojnych mają nastąpić w 2018 roku.

 

Huty Stalowa Wola otrzymała zaproszenie do udziału w postępowaniu na dostawę Homara. Zadanie to będzie realizowane, we współpracy z partnerem zagranicznym (moduł rakietowy). Czy będzie to amerykański HIMARS czas pokaże. Moduły te jako platformę mobilną mogłyby wykorzystywać sześcioosiowe ciężarówki Jelcz 663.32 (użyte m.in. do budowy armatohaubicy Kryl).

 

Efektem wdrożenia nowego systemu ma być uzyskanie zdolności do rażenia celów pociskami rakietowymi na odległości do 300 km.




04.03.2015 r.

Poczta doniosła

Cesena. Włochy. Stowarzyszenie Polonia z Ceseny (prowincja Forli-Cesena) zorganizowało wystawę poświęconą naszym Pestkom nt.: „Camioniste Polacche. Ausiliarie del 2. Corpo Polacco dalla Russia all’Italia 1942-1946.”. Jej inauguracja odbyła się 28 lutego br. o godz. 17.00 w Palazzo del Ridotto. Wydarzeniu towarzyszyła prezentacja filmu dokumentalnego „Per la nostra e la vostra libertà" (o którym już informowaliśmy) z udziałem Eleny De Varda - reżyserki i producentki. Wystawę będzie można oglądać do 22 marca w środy, soboty i niedziele w godzinach 10:00-12:00 i 16:00-19:00.

 

Jeśli akurat do Włoch się nie wybieracie to może poczytacie sobie o naszych driver-kach i innych dziewczynach z Pomocniczej Służby Wojskowej Kobiet. I choć to zawsze opiewa się I linię to bez ich wysiłku trudno wyobrazić sobie normalne funkcjonowanie m.in. Polskiego 2 Korpusu. W końcu niedługo obchodzić będziemy Dzień Kobiet, także tych w mundurach.

 
 
 
 
 
Białystok. Zdzisio Bartniak przesłał kol. Jackowi uchwyt na pętle lin mocujące brezent do skrzyni ładunkowej C 15-ki, bo w oryginale ostała się tylko jedna (brakowało siedmiu). Jacek jest wniebowzięty, co podkreślił w swoim stylu - jednym zdaniem - Wspaniała robota! Co interesujące, zamieszczając fotkę na swoim profilu otrzymał niemal natychmiast cztery propozycje - a właściwie prośby - od rekonstruktorów piętnastek ze świata. Naszym zdaniem Zdzisiowi należy się nie tylko duże piwo, zresztą sami oceńcie... Ciekawi nas czy odróżnicie kopie od oryginału.
 

Gliwice. W bojkotowanym ostatnio „saloniku”, w dziale historia, natrafić możecie na książkę Roberta Zadury „Saga rodu Bocheńskich”. Jej fabuła koncentruje się na okresie dzieciństwa i młodości J.I.M. Bocheńskiego - przyszłego „mnicha w ostrogach" - z podkreśleniem roli przodków i jego ziemiańskich korzeni.

I choć lektura ta będzie ucztą nie tylko dla znawców twórczości wybitnego dominikanina, to mimo wszystko chcemy Was zachęcić do przygotowanych przez nas fragmentów książki o. Innocentego „Wspomnienia” - poświęconym wojnie. „Pisanie było od sześćdziesięciu lat (z przerwą wojenną) moim życiem. […]. Żyłem mimo wszystko niemal 90 lat i miałem życie bogate. Może moje wspomnienia zainteresują tego czy owego”.

Zaiste fascynacja mnicha wojną nie należy do codzienności. Dwaj bracia, w jednym korpusie a tak odmienni, choć każdy z osobna był postacią nietuzinkową. Intrygującą postać „Mistrza życia” przedstawiła w 1987 r. TV Kultura. To niejako prywatna audiencja z Józefem Franciszkiem Emanuelem Bocheńskim – (imię zakonne: Innocenty Maria) – starszym bratem Adolfa Marii i Aleksandra Bocheńskich oraz Olgi Zawadzkiej.



26.02.2014 r.

Pułkowe tablice cz. II


Mimo trudności i trwającego od pięciu miesięcy stanu wojennego 23 maja 1982 roku, na Jasnej Górze w Częstochowie, zosta­ła odsłonięta i poświęcona tablica pa­miątkowa Pułku Ułanów Karpackich. Ty samym wielomiesięczne starania jak i finalne dzie­ło naszych weteranów zostały doprowadzone do końca. Satysfakcja z dobrze wykonanej roboty tym większa, bo klasztor jasnogórski to miejsce szczególne i pod każdym względem wyjątkowe dla każdego Polaka.
To miejsce-symbol trwałości i niezłomności. I nie tylko o wymiar duchowy tu chodzi. Wszak przeor Kordecki skutecznie bronił klasztoru w czasie potopu szwedzkiego.

Nie dziwi zatem ton wypowiedzi – a może lepiej ekscytacji – który przewija się w relacjach uczestników tej podniosłej uroczystości. Naszą uwagę przykuły inne jej elementy niż tytułowa tablica. Pierwszą z nich jest tytaniczna praca śp. Bernarda Gawrycha, a zwłaszcza wykonana przez niego Księga Pamiątkowa Pułku o której jeden z kolegów pisał:

Księga ilustro­wana wieloma zdjęciami i malowidłami wykonanymi ręcz­nie przez kolegę Bernarda, zasługuje na szczególne wyróżnienie. W księdze znalazł się spis wszystkich uła­nów służących w Pułku, wykaz odznaczonych Krzyżem Virtuti Militari, szlak bojowy Pułku, nazwiska Poległych i wiele innych spraw związanych z działalnością Związku Ułanów Karpackich. Gigantyczna to praca, zasługująca na najwyższe uznanie.”.

Niestety nie możemy jej Wam pokazać. Z informacji jakie posiada redakcja jeden z egzemplarzy zachował się na pewno. Być może kolegom z Poznania uda się kiedyś do niej dotrzeć. Uprzedzając ewentualne pytania - nie wiemy gdzie podział się "pocisk" mocujący tablicę w prawym dolnym rogu!

Drugim element stanowi wspominana wcześniej miniaturka medalu pamiątkowego, którą w ilości 200 egzemplarzy ufundował Zbigniew Wołyński, a którą wraz z legitymacją otrzymał każdy uczestnik spotkania. Starczyło też dla „Braci Ułańskiej” rozsianej po całym świecie.




25.02.2015 r.

Wieści poligonowe

W przeciwieństwie do pasa taktycznego nigdy nie lubiliśmy żagańskiej strzelnicy, woleliśmy tą wędrzyńską - bardziej kameralną i oszczędzającą nasze nogi (rzadko w niepogodę pływało się w błocie a i latać pod wieżę nie trzeba było hektarów). Wzięło nas na wspomnienia z okazji zakończonej niedawno „próby ognia” żagańskich czołgistów, którzy zjechali do koszar z pierwszych polowych manewrów odbytych na nowych czołgach Leopard 2A5.

Tak zakończył się jeden z pierwszych etapów, podczas których żołnierze przygotowują się do wykonywania zadań taktycznych i ogniowych. Przed nimi długa i kręta droga. Wszak by zostać mistrzem trzeba się solidnie spocić, a z efektami różnie bywa. Sami żołnierze wolą mówić o przekwalifikowaniu się z „czwórek” na „piątki”. Czym zatem różni się nowe od starego?

 

W „piątce” układ naprowadzania i stabilizacji uzbrojenia został zmieniony z hydraulicznego na elektryczny. Z przodu wieża ma kształt klina i dodatkowe opancerzenie, co zwiększa odporność na przebicie. Jej wnętrze wyłożono matą przeciwodpryskową, która zapewnia załodze dodatkową ochronę. Wzmocniony pancerz kompozytowy zamontowano też na panelach, osłaniających układ jezdny. W Leopardzie 2A5 zamontowano nowe przyrządy celownicze o większym polu widzenia. Termowizor dowódcy działa teraz niezależnie od działonowego i przekazuje obraz na monitor znajdujący się wewnątrz wieży. Taki układ pozwala na prowadzenie działań w dowolnych warunkach pogodowych (system hunter-killer). Jeśli działonowy korzysta z monitora, to dowódca może obserwować teren przez własny okular. Kluczowym elementem wyposażenia jest nowy hybrydowy system nawigacji. Modyfikacjom poddano również procesor danych dalmierza laserowego.  A do dyspozycji kierowcy oddano kamerę cofania, jej pole widzenia wynosi 65 stopni w obu płaszczyznach. I to by było na tyle…Fot.: chor. Rafał Mniedło - materiały prasowe.



23.02.2015 r.

Pułkowe tablice cz. I

Ostatnio modny stał się temat „tablicowy”. Tym bardziej, że wkrótce odsłaniać będziemy kolejną tablicę pamięci - trzecią w krótkiej historii naszego Stowarzyszenia. Bynajmniej, nie chcemy zanudzać Was szczegółami dotyczącymi tego projektu. Po prostu uzmysłowiliśmy sobie, że to będzie piąta „krajowa”.

Wcześniej prezentowaliśmy na naszych łamach te „zagraniczne”, rozsiane po całym świecie. Pora na te powstałe w kraju, za czasów Związku Ułanów Karpackich. Pierwszą „krajową” znajdziecie w Kudowie Zdroju. Tak nie przesłyszeliście się, ta „częstochowska” pomimo wyrytej na niej daty 1980 - była drugą z kolei!

W 1981 r. jeden z pułkowych kawalerów orderu wojennego Virtuti Militari - wachm. Kazimierz Wolnik - ufundował pierwszą w Polsce tablicę upamiętniającą Pułk Ułanów Karpackich.

 

Wydarzenie to opisał na łamach 94 numeru „Ułana Karpackiego” niezapomniany redaktor Stefan Jankowicz. 

Przy okazji, jeśli będziecie kiedyś w Kudowie Zdroju to oprócz zwiedzania niesamowitych zabytków takich jak Kaplica Czaszek czy Park Zdrojowy zajrzyjcie do kościoła św. Katarzyny i koniecznie odwiedźcie miejscowy cmentarz komunalny przy ul. Kościelnej. Idąc środkiem głównej alei wędrujcie na sam koniec cmentarza - sektor D2; rząd 4; grób nr 6 - tam spoczywa wach. Wolnik.

 

Medal pamiątkowy

Czytając archiwalne numery „Ułana Karpackiego” z początków lat 80-tych nieodparcie nachodzi czytelnika refleksja o zbliżającym się …końcu świata. To wówczas nasi poprzednicy postanowili gwałtownie przyspieszyć realizację wielu przedsięwzięć upamiętniających dokonania Pułku Ułanów Karpackich, głównie w kraju.

Zwolennicy teorii spiskowych zapewne postawią na zbliżający się Armagedon – stan wojenny. Nam powód tego „wyścigu” wydaje się bardziej przyziemny: 40-ta rocznica powstania Pułku. To nie jedyny motyw działań braci ułańskiej. Część z nich weszła bowiem w zaawansowany wiek męski i pora najwyższa by przyszłym pokoleniom coś po sobie pozostawić. Każdy z nich doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że kolejne okrągłe rocznicę będą świętować w o wiele mniejszym gronie.

By godnie uczcić jubileusz postanowiono wykonać medal pamiątkowy. Ujrzał on światło dzienne w 1982 r. Wykonano dwie jego wersje: srebrzoną i oksydowaną – obie zawieszone na wstążce przeznaczonej dla medali kombatanckich. W tym samym roku powstała też jego miniaturka ze wstążką w barwach Pułku, ale to już inna historia ….




17.02.2015 r.

To nie był czas, to nie była pora...

  

Przynajmniej dla tych którzy go znali i kochali. Właściwie to nigdy nie jest, lecz cóż znaczą dylematy w obliczu śmierci. 18 lutego br. minie 40 rocznica śmierci pierwszego dowódcy Pułku Ułanów Karpackich. Człowieka, który zmierzył się z wyzwaniem i dzięki któremu mogła zaistnieć karmazynowo - błękitna legenda.

W dniu tym brać ułańska musiała przyjąć do wiadomości, że odszedł nagle. I nic to, że ani uwierzyć, ani się pogodzić. Trudno jest powiedzieć komuś bliskiemu – żegnaj na zawsze. Oni powiedzieć musieli i powiedzieć chcieli! Wszak Ich Major był z tych, o których się nie zapomina. A i on - póki żył - pamiętał ich doskonale.


Przedstawiając „Ocalić od zapomnienia – Władysław Jacek Bobiński (1901-1975) – materiały zebrane”, w opracowaniu kol. Przemka, chcemy przybliżyć Wam sylwetkę znamienitego Jeźdźca i Dowódcy - widzianą oczyma podwładnych, współpracowników, przełożonych i przyjaciół. Wszak żaden biogram - choćby najlepszy - nigdy nie powie, że odszedł cicho i bez pożegnania, jak ten co nie chce swym odejściem smucić, jak ten co wierzy w chwili rozstania, że niebawem ... wróci.



12.02.2015 r.

Wyróżnienia

Rektor - komendant Akademii Obrony Narodowej płk prof. dr hab. Dariusz Kozerawski wręczył kadrze Wydziału Zarządzania i Dowodzenia akty mianowań na wyższy stopień wojskowy, odznaki i medale. Wśród wyróżnionych znaleźli się nasi koledzy: ppłk dr inż. Zbigniew Redziak zasłużył na srebrny medal „Siły Zbrojne w Służbie Ojczyzny”, a mjr Andrzej Furman otrzymał srebrny medal „Za Zasługi dla Obronności Kraju”. Gratulujemy! Fot. aon.edu.pl

 

Słowa uznania dla wyróżnionych: ppłk Z. Redziak trzeci od lewej, mjr A. Furman trzeci od prawej.




10.02.2015 r.

Umierali z zimna i głodu

 

W nocy z 9/10 lutego 1940 r. rozpoczęła się pierwsza z czterech masowych deportacji Polaków na Sybir. Depolonizacja Kresów Wschodnich i sowietyzacja ludności mieszkającej na zabranych w wyniku sowieckiej agresji z 17 września 1939 r. Polsce terenach – to główne cele jakimi kierowała się władza radziecka. Te tragiczne dla setek tysięcy Polaków wydarzenia zainicjowała decyzja wydana 5 grudnia 1939 r. przez Biuro Polityczne KC WKP(b) wraz z Radą Komisarzy Ludowych. W ten haniebny sposób Związek Radziecki „rozwiązał” kwestię ludności polskiej - również tej, która zbiegła przed Niemcami na tereny przez nich zagarnięte.

Deportację przeprowadzała NKWD w upiornych warunkach, które dla wielu były wyrokiem śmierci (zabierano całe rodziny bez wyjątku). W czasie jej trwania temperatura dochodziła nawet do minus 40 °C. Na spakowanie się wywożonym dawano od kilkudziesięciu do kilkunastu minut. Zdarzało się i tak, że nie pozwalano zabrać ze sobą niczego. Pozostawiony majątek przechodził na skarb państwa radzieckiego.

Deportowanych przewożono w wagonach towarowych z zakratowanymi oknami, do których ładowano po 50 osób, a czasami więcej. Podróż na miejsce zsyłki trwała niekiedy kilka tygodni. Warunki panujące w czasie transportu były przerażające, ludzie umierali z zimna, z głodu i wyczerpania.
 

Polaków wywożono do obwodów: czelabińskiego, mołotowskiego, irkuckiego, kirowskiego, nowosybirskiego, omskiego, archangielskiego, jarosławskiego, do krajów Krasnojarskiego i Ałtajskiego jak również do autonomicznych republik (ASRR): Komi, Baszkirskiej i Jakuckiej. Wszędzie tam panowały bardzo złe warunki atmosferyczne. Szacuje się iż lutowa deportacja objęła około 150-200 tys. obywateli polskich. Był to początek gehenny ludności polskiej. Kolejne miały miejsce w kwietniu, maju i czerwcu 1940 r.

Po zakończeniu „podróży”, tych którzy zdołali przeżyć, czekał kolejny rozdział dramatu. Sponiewierani i upodleni umieszczani byli w budynkach przypominających obozowe baraki, w ekstremalnych warunkach pogodowych pracowali jak niewolnicy, głównie w kopalniach i przy wyrębie lasów, po 16-18 godzin dziennie. Sowieci zadbali by szanse na powrót do domu i dawnego życia były bliskie zeru. Ze względu na panujące warunki  śmiertelność była wysoka, jak twierdzą polscy historycy, wynosiła nawet ponad 10 procent.
 

Mapa miejsc zesłań Polaków. Źródło: kwisland.pl

W sumie w wyniku czterech deportacji na "nieludzką ziemię" wywieziono kilkaset tysięcy osób. Związek Sybiraków utrzymuje, że po 17 września 1939 roku na Wschód deportowano ponad milion osób, z czego zginął co trzeci wywieziony. Część z tych, którzy ocaleli utworzy z czasem Armię Andersa.

 

Poczta przyniosła 

Anglia. Kolega Simon rozpoczął prace nad swoją nową dioramą, którą zadedykował niedawno zmarłemu rtm. Mroczkowskiemu. To jego Staghund „NADWIŚLANIN” będzie tematem przewodnim.

 

Cennym uzupełnieniem kolekcji będzie zapewne pancerny następca „Ogara”, który to widnieje wśród zestawu fotografii, które w dniu wczorajszym Szymon wylicytował na jednym z portali aukcyjnych. Solennie nam obiecał, że będziecie je mogli obejrzeć m.in. w najbliższym numerze „Ułana Karpackiego”.

 
 

Białystok. Na dniach dotarła do kol. Jacka zregenerowana chłodnica do C-15-ki. Do dziś nie wiemy jak naszemu koledze udała się ta sztuka aby zmotywować emerytowanych pracowników jednej z wrocławskich firm do jej renowacji. Dzięki jego zdolnościom negocjacyjnym oryginalny „plaster miodu” będzie mógł znów służyć przez wiele, wiele lat (dziś już nikt tego typu chłodnic nie robi). Oprócz tego skrzynia ładunkowa systematycznie „przybiera na wadze”. Pojawiły się na niej nowe okucia.

 
 
Poznań. Jak zwykle i z dużym wyprzedzeniem otrzymaliśmy od zaprzyjaźnionej braci ułańskiej z 15. PUP zaproszenie na jubileuszowe obchody Dnia Ułana. Kolegom serdecznie dziękujemy, stawimy się obowiązkowo.
 


03.02.2014 r.

Dylematów ciąg dalszy

No i stało się. Wszystko o czym do tej pory napisaliśmy w sprawie gubińskiej tablicy jest już nieaktualne. Przynajmniej względem inskrypcji, która będzie na niej umieszczona. Zgodnie z sugestią grupy kolegów, poniekąd słuszną,  powinniśmy uczcić pamięć o 73 pz UK. Wszak gubińska „dwójka” będzie nosić takie imię. Wola większości rzecz święta (także darczyńców). Czy pamiątkowa tablica będzie wyglądać tak jak na załączonym obrazku? Okaże się na majowej uroczystości. Oryginalna tablica będzie - zgodnie z decyzją dyrektora szkoły -  eksponowana w jednym z pomieszczeń wewnątrz placówki.

 

Rocznicowo 

Współczesne tempo życia odciska na człowieku swoje negatywne piętno. Lekarze alarmują: jesteśmy zestresowani i przemęczeni. Co gorsze skutkuje to brakiem czasu na budowanie więzi rodzinnych. A rzeczywistość tworzy historie, a ta… no cóż, toczy się dalej w sobie tylko znanym kierunku. Atakowani zewsząd przez tzw. szum informacyjny mamy coraz większe problemy z odróżnianiem tego co istotne od rzeczy błahych i miałkich. My zainwestowaliśmy w dobry terminarz.

   

Czemu o tym wspominamy? Wzorem lat ubiegłych chcielibyśmy zwrócić waszą uwagę na dwie rocznice, o których przypomniał nam upływający czas (a właściwie redakcyjna przypominajka). 2 kwietnia br. obchodzić będziemy 75 rocznicę powstania Pułku Ułanów Karpackich. Znacznie wcześniej, bo już w tym miesiącu – 18 lutego – przypada 40 rocznica śmierci gen. Władysława Bobińskiego, pierwszego dowódcy PUK. Ponieważ pamięć ludzka jest zawodna postanowiliśmy przedstawić Wam słowo pisane o tych wydarzeniach. Sięgamy więc do naszego zakurzonego archiwum i wyciągamy co najlepsze. O efektach wielu poszukiwań i przemyśleń dowiecie się wkrótce.

Tymczasem polecamy dwa filmy dokumentalne. Pierwszy "Ciemności skryją ziemię", będzie można obejrzeć w poniedziałek 23 lutego o godz. 22.50 (TVP2). Kolejne emisje: 4 marca o godz. 20.20 (TVP Kultura) oraz na 7 marca o godz. 21.40 (TVP Historia). Jeśli nie chcecie czekać to na YouTube też go znajdziecie.

Film po raz pierwszy został wyemitowany w 70 rocznicę wyzwolenia obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau. To dokument o niemieckich obozach koncentracyjnych z unikalnymi materiałami filmowymi wykonanymi przez wojskowych operatorów alianckich armii, m.in. w Buchenwaldzie, Majdanku, Auschwitz i Dachau.

Ponoć Hitchcock po obejrzeniu tych kronik nie wychodził z domu przez tydzień. Sam film, naszym zdaniem, jest nieco tendencyjny. Autorzy położyli w nim nacisk na manipulacje polityczne w okresie powojennym, a nadto skupili się głównie na eksterminacji Żydów. 

 

Z kolei "Pamięć obozów" (również dostępny w Internecie) to dokument, którego wymowa jest bardziej wyrazista. Tu mówi się o zabijaniu ludzi, bez względu na wyznanie czy narodowość. Fot. materiały prasowe (kadr z filmu).


Styczniowe résumé

I na koniec naszego dzisiejszego spotkania tytułowe résumé. Ubiegły miesiąc był dla nas wyjątkowy z kilku powodów. Jeden z nich to dalszy wzrost odwiedzin naszej strony (nowy miesięczny „rekord” - 5666) jak i odsłon. Do grona naszych regularnych czytelników dołączyły osoby z Belgii, Brazylii, Portugalii i bardzo odległego Samoa. Niezmiennie lubicie czytać ułańskie aktualności i co nas szczególnie cieszy studiujecie historię PUK oraz ich następców.




26.01.2015 r.

 

Tablicowe dylematy

W połowie maja br., w ramach uroczystości nadania imienia 73 pz UK Szkole Podstawowej nr 2 w Gubinie odbędzie się uroczyste odsłonięcie pamiątkowej tablicy. Pierwotnie miała być to ta sama tablica, która stała przy bramie wjazdowej do jednostki, a która po wielu perypetiach wróciła swego czasu z powrotem do Gubina.

Jednak jak to w życiu bywa, wszystko szło zgodnie z planem do czasu kiedy postanowiliśmy poddać ją renowacji. Okazało się po konsultacji z kamieniarzem, że nadszarpnięta przez ząb czasu tablica nie będzie mogła być eksponowana w wyznaczonym miejscu i formie jaką zaplanowano (m. in. możliwość zapadnięcia się pod własnym ciężarem wskutek istniejącego i niemożliwego do usunięcia pęknięcia).

W związku z tym Zarząd Stowarzyszenia podjął decyzję o wykonaniu jej kopii. Faktycznie wymiary (130 cm x 90 cm) jak i sam napis się nie zmienią. Odchudzimy ją za to o połowę w zamian za lepszej jakości granit. Koszt całej operacji to ok. 1060 zł, będzie pokryty w całości z otrzymanych (dobrowolnych) wpłat na renowację, za które wszystkim ofiarodawcom serdecznie dziękujemy!


Kowalska robota

To nie tylko synonim solidności i trwałości, ale także swoistego artyzmu. Tak jak i w tym przypadku. W kuluarach ostatniego zjazdu kolega  Jacek Nitkiewicz opowiadał o problemach w zdobyciu brakujących, często specyficznych elementów do C 15-ki. Okazało się, że trafił w przysłowiową 10-kę.

  

Koledzy Darek Najborowski i Zdzisiu Bartniak zaoferowali swoją pomoc przy wykonaniu replik okuć na skrzynię ładunkową. Właśnie na dniach dotarła do Białegostoku przesyłka od kol. Darka, a w niej pięknie wykute repliki mocowań plandeki.

 

Ponadto Jacek zameldował, iż z Mińska Mazowieckiego dotarła ozdobna lanca, którą „zrealizował” kol. Zdzisław. Chłopaki dobra robota!

 

Czwórka na medal

Grimsby/Melksham. W sobotę 24 stycznia br., w domu Christine i Martinusa Bojen – gospodarzy uroczystości wręczono weteranom PUK złote medale "Za Zasługi dla Obronności Kraju". Odznaczeni zostali: kol. Jurek Palejowski - medal w imieniu ministra ON wręczyła Christine Bojen-Piotrowska.

 
Jerzy Palejowski i Christine Bojen - Piotrowska.

śp. Tadeusz Jasiewicz – w imieniu niedawno zmarłego ułana medal odebrali Lindsay Jasiewicz (syn) i Christine Marchant (córka). Medal rodzinie zmarłego wręczył kol. Jurek Palejowski, który chwilę później taki sam wręczył familii śp. Tadeusza Śliwy. Odebrały go córki zmarłego Linda Trafford i Christine Mills.

 
Lindsay Jasiewicz, Christine Marchant i Jerzy Palejowski.
 
Linda Trafford i Christine Mills oraz Jerzy Palejowski.
Po kameralnej uroczystości wszyscy usiedli przy ciastku i kawie, opowiadając o ostatnich wydarzeniach, które zaszły od ostatniego spotkania, o Pułku Ułanów Karpackich, o codziennych problemach i troskach, etc. Wszyscy dobrze się bawili, a córka uł. Śliwy pokazała zebranym kilka wojennych fotografii jej zmarłego ojca. Martinus, w ramach obowiązków gospodarza, wykonał pamiątkowe zdjęcia.
 

Jak relacjonuje Christine „Rodziny zwróciły się z prośbą, abym przekazała Stowarzyszeniu Ułanów Karpackich podziękowania i wyrazy wdzięczności”, a oni sami dodają – Jesteśmy zaszczyceni mogąc odebrać te medale przyznane naszym bliskim jako formę podziękowania.

Pięć dni wcześniej, 19 stycznia, Simon udał się do Melksham (hrab. Wiltshire) do domu Waleriana i Glynice Jaworskich. Ubrany w ułański mundur zameldował się regulaminowo, czym bardzo wzruszył naszego weterana. Po serdecznym przywitaniu wręczył mu medal. – To była bardzo udana i niezapomniana wizyta dla nas wszystkich, krótko podsumował Simon. Autorem zdjęć jest syn kol. Waleriana, Marek.

 
Simon i Walerian Jaworski.
 
Walek i Glynice Jaworscy.


23.01.2015 r.

Niespodzianka - moduł BV

 

Ciekawi nas czy ktoś z naszych czytelników kojarzy to urządzenie. Brytyjscy kawalerzyści  twierdzą zgodnie, że to była jest i będzie najważniejsza cześć wyposażenia ich wozów bojowych. My o takiej maszynce mogliśmy tylko pomarzyć, ewentualnie korzystać z bardziej spartańskiej i obowiązkowo wynośnej wersji.

 

W tej formie moduł ten zainstalowano po raz pierwszy w Chieftainie, w 1967 r. Mylić się jednak będzie ten kto pomyśli, że tego typu urządzenia pojawiły się z końcem lat 60-tych. Ich początki sięgają końca… II Wojny Światowej.

 

Boiling Vessel (BV) to nic innego jak elektryczny czołgowy czajnik. Najistotniejszą jego zaletą jest to, że załoga nie musi opuszczać pojazdu by przygotować sobie małe co nieco. Na zdjęciu poniżej wersja rozwojową, montowana m.in. w Challengerze 2, może być wyposażona w osobne pojemniki („na zupę” i „na herbatę”).

 

A teraz ciekawostka: ten pożyteczny gadżet - w prawie niezmienionej formie – „znalazł się” na wyposażeniu amerykańskich Abramsów oraz  BWP Bradley. Najnowszą wersję tego urządzenia posiadającą również zdolność chłodzenia a produkowaną przez Electrothermal Engineering Ltd. możecie zobaczyć poniżej. Fot. electrothermal.com.

 

Historia 2 KP po włosku

Włoska telewizja RAI 3 sprawiła wszystkim nie lada niespodziankę przybliżając swoim widzom historię Polskiego 2 Korpusu. Ten 45 minutowy film - w technice HD - zrealizowano w ciekawej konwencji. Autorzy nie ograniczyli się tylko do pokazania walk na ziemi włoskiej. Razem z weteranami śledzimy ich losy od września 1939 r. do czasów współczesnych. Cennym uzupełnieniem są materiały archiwalne i komentarze prof. Krystyny Jaworskiej, która kieruje katedrą polonistyki na uniwersytecie w Turynie. Niestety dożyliśmy takich czasów, że najlepsze programy o polskiej historii realizowane są nie w Polsce, lecz za granicą.



20.01.2015 r.

Niemi świadkowie

4 lipca 1943 r., kilka minut po 23.00, samolot transportowy Consolidated C-87 Liberator Express o numerze AL 523 rozbija się tuż po starcie z lotniska w Gibraltarze, giną wszyscy za wyjątkiem czeskiego pilota. Okoliczności śmierci Premiera i Naczelnego Wodza gen. Władysława Sikorskiego i jego współtowarzyszy podróży do dziś pozostają niewyjaśnione. Przez ponad 70 lat różni badacze skupiali się raczej na domysłach i teoriach (w tym spiskowych) związanych z tą tragedią.

 

Dla dr. Andrzeja Szuchcitza,  kierownika archiwum Instytutu Polskiego i Muzeum gen. Sikorskiego, intrygujące było pytanie, dlaczego w ciągu tych lat wszyscy biografowie gen. Sikorskiego ignorowali  treści zawarte w dokumentach wyłowionych z miejsca pamiętnej katastrofy.

Teczki z tymi dokumentami zawierają m.in. szyfrogramy wojskowe, polityczne, jak i prywatne - które wysyłane i odbierane były w tygodniach poprzedzających to tragiczne zdarzenie. Syntetyczne ujęcie jakiego dokonał Suchcitz, po analizie tych dokumentów, pomoże zrozumieć czytelnikowi osobowość gen. Sikorskiego nie tylko jako premiera i Naczelnego Wodza, ale przede wszystkim, jako świetnego dowódcę i człowieka.




18.01.2015 r.

„Ułański” Polaris


Zadziwiające ile ułańskich życiorysów jest do siebie podobnych. Są wśród nich i takie, na podstawie których można by nakręcić film sensacyjny i wbrew pozorom nie są to odosobnione przypadki. Potencjalny bohater niekoniecznie musiał być szpiegiem, choć i tak się zdarzało. O ironio, o wielu z nich nawet nie znajdziemy wzmianki w internecie, o zdjęciach nie wspominając.

Wyjaśniając dzisiejszy tytuł – Polaris to system rakietowy, który montowano na amerykańskich okrętach podwodnych z napędem atomowym. Po enigmatycznych zapowiedziach pora przedstawić dzisiejszego bohatera, który w dniu jutrzejszym świętować będzie swoje 95 urodziny.

Panie Panowie – porucznik Pułku Ułanów Karpackich – Zbigniew Wołyński.

 

Drogi Kolego z tej okazji życzymy Ci wszystkiego co najlepsze, a za to wszystko co dla Ojczyzny zrobiłeś pięknie dziękujemy!

 

Co kol. Zbigniew miał wspólnego z Polarisem i czego jeszcze nie znajdziecie w poniższym biogramie? Szukajcie pod tym adresem. Jest tego sporo, w sumie nie ma się co dziwić, wszak tradycja rodzinna zobowiązuje.


Zbigniew WOŁYŃSKI – ur. 19. stycznia 1920 r. w miejscowości Rożniatów Dolina, pow. Stanisławów (obecna Ukraina). Syn Adolfa i Emilii z domu Bem.

Absolwent Szkoły Podchorążych Rezerwy Kawalerii w Grudziądzu. Uczestnik kampanii wrześniowej: 1-28.09.1939 r. Dostaje się do niewoli, by 1 grudnia 1939 r. uciec i poprzez Bałkany przedostać się do Syrii, gdzie wstępuje ochotniczo do Brygady Strzelców Karpackich (nr ew. 2217), z przydziałem do Dywizjonu Rozpoznawczego.

Bierze udział w kampanii libijskiej i obronie Tobruku, gdzie zostaje ranny. Uczestnik kampanii włoskiej Polskiego 2 Korpusu. W dniu 18.04.1944 r., zostaje ciężko ranny (traci nogę). Przewieziony na leczenie do Anglii.

Wojnę kończy w stopniu porucznika. Trzykrotnie odznaczony Krzyżem Walecznych, krzyżem pamiątkowym Monte Cassino, oraz innymi odznaczeniami polskimi i brytyjskimi. Mianowany do stopnia Rotmistrza z dniem 1 stycznia1946 r.

W 1970 roku wraca wraz z żoną do Polski z emigracji w USA. Włączył się w podziemną pracę na rzecz "Solidarności". Częstym gościem Państwa Wołyńskich był śp. ks. Jerzy Popiełuszko (mieszkali na Żoliborzu). Miał liczne kontakty z wieloma ambasadorami, emerytowanymi generałami, m.in. gen. Abrahamem, Borutą - Spiechowiczem, bp. Kraszewskim i o. Rakoczym. Był inwigilowany przez SB. Dom Państwa Wołyńskich był nieustannie obserwowany. Po wielu szykanach i rewizjach zostali wydaleni z Polski decyzją z 4 listopada 1982 r. Decyzję cofnięto po wstawiennictwie wielu znaczących osób. Jednak wraz z żoną wrócił do USA. Aktywny w działalności polonijnej w Ameryce, pomagający osobom przedostającym się z Polski w czasie stanu wojennego. Organizator pomocy dla Polski, propagujący w Ameryce polski wysiłek wojenny i społeczny w walce o suwerenność i wolność Polski. Członek Stowarzyszenia Weteranów Armii Polskiej w Ameryce.

7 stycznia 2008 r., Minister Obrony Narodowej mianował nie będącego w czynnej służbie wojskowej, rotmistrza Zbigniewa Wołyńskiego na stopień Podpułkownika. Członek Stowarzyszenia Ułanów Karpackich (nr leg. 42/2010). Decyzją Prezydenta RP w roku 2011 odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski. 


17.01.2015 r.

Historii Wojtka - ciąg dalszy

Od listopada 2014 r. po ulicach Edynburga jeździ dwupiętrowy autobus z którego na przechodniów spogląda …kpr. Wojtek. Akcja, którą wymyślił Łukasz Bieda ma na celu zebranie brakujących pieniędzy na pomnik tego niezwykłego żołnierza (autorem rysunku jest Mateusz Jarza). Firma Lothian Bus zgodziła się umieścić wizerunek niedźwiedzia na swoim autokarze. Dzięki temu Wojtek będzie objeżdżał stolicę Szkocji do końca listopada br.

 

Wygląda więc na to, że po Grimsby i Żaganiu także Kraków wyprzedził Edynburg. Przez obchody 70 rocznicy bitwy o Monte Cassino umknęła nam, odbywająca się w tym samym czasie, uroczystość odsłonięcia pomnika jednego z symboli 2 Polskiego Korpusu w krakowskim Parku Jordana. Dzięki prywatnym sponsorom wysoki na 2,3 m Wojtek wskazuje drogę do pomnika swojego dowódcy, gen. Władysława Andersa.


W całej tej historii niesamowite jest to, że Polacy angażują się w budowę pomnika w Edynburgu a Anglicy w Krakowie! To dobrze wróży na przyszłość. Fot. W. Narębski, theedinburghreporter.co.uk.

 

3rdpps.co.uk

Pod takim adresem nasz kolega Sebastian Kłoda, obecnie mieszkający w Wielkiej Brytanii, uruchomił z początkiem roku stronę internetową 3rd Polish Provost Squadron (dwujęzyczną). Ponieważ dopiero zaczął, życzymy mu wytrwałości w prezentowaniu historii i dokonań Żandarmów 2 Polskiego Korpusu i wielu, wielu gości odwiedzających ich witrynę. Sebastian prowadzi również profil grupy na Facebook-u. Powodzenia!

 


15.01.2015 r.

Najnowszy „Ułan”

Zgodnie z daną obietnicą, udostępniamy w dniu dzisiejszym 159 (najnowszy) numer „Ułana Karpackiego”, zamykający rok 2014. Wersja elektroniczna jest wolna od chochlików, które zadomowiły się w jego papierowej wersji.

Życzliwym okiem spójrzcie, jak prosi Redaktor, na „notki” dotyczące działania istniejącego jeszcze i jedynego poza granicami Polski ośrodka ułańskiego na terenie Anglii (w Grimsby), laurki jubileuszowej z okazji 60 rocznicy ślubu Glynice i Walka Jaworskich przekazanej im przez królową Elżbietę II, artykułu Petera Chapmana, itp., które dobitnie świadczą, że pamięć o Ułanach Karpackich żyje w narodach mimo upływu tylu, tylu lat …



13.01.2015 r.

Betonem w Shermana!

Czyli kolejny skandal (po polsku), w państwowym muzeum budowanym i zapewne utrzymywanym w przyszłości za nasze (podatników) pieniądze. Właściwie tak powinien brzmieć pełny tytuł dzisiejszego newsa. O co chodzi, z grubsza o planowaną na 15 stycznia br. operację „obetonowania” kluczowych eksponatów pewnej instalacji, w tym dobrze nam znanego i jednego z nielicznych w tej części Europy Shermana Firefly (informowaliśmy o jego remoncie przy współudziale MBP w Poznaniu). Otóż dyrekcja nowo powstającego w Gdańsku Muzeum II Wojny Światowej wraz z jej ciałami doradczymi chciała (dobrze?) a wyszło…

 

Przy okazji każda ze stron dolewa oliwy do ognia. Murem a właściwie okopem broniąc swych racji. A gdzie w tym prawda i interes publiczny… Nie ulega dyskusji, że w przyszłości nikt budynku muzeum wysadzać nie będzie, by dokonać ewentualnej rekonstrukcji znamienitego Shermana. Nie wiemy nic o prawdziwym stanie (ukompletowaniu w instalacje, przyrządy czy mechanizmy) więc trudno oszacować całkowity koszt przywrócenia pełnej świetności temu pancernemu nieszczęśnikowi, choć jak nas drzewiej uczono nie w każdym przypadku powinno się liczyć pieniądze…

 
W tej przygnębiającej historii, która zapewne skończy się gąsiennicowym pogrzebem, uderza brak profesjonalizmu (zarówno Skarżących jak i Oskarżanych), a co ważniejsze chęci porozumienia. Reakcje obu stron przypominają nie tyle „sytuację kryzysową”, ale oblężenie twierdzy. My albo oni. Czarne jest białe … A przecież życie ma wiele odcieni nie tylko szarości.

Stalowy kolos na placu budowy wydaje się być niewzruszony… Czyżby pogodził się ze swoim losem? Wszak każdy, nawet pancerny "złom", zasługuje na odrobinę szacunku. Tu w grę wchodzi Historia, która ponoć lubi się powtarzać, ale zważajmy - pewnego dnia każdemu wystawi rachunek.

 



11.01.2015 r.

Pechowy „Ułan…”

2014 był rokiem niezbyt łaskawym, także dla 158 numeru „Ułana Karpackiego”. Dziwnym zbiegiem okoliczności jego cyfrowa wersja „zaginęła” w tajemniczych okolicznościach. Nie bylibyśmy sobą gdybyśmy nie spróbowali go odzyskać. Udało się z pomocą pani kpt. Magdaleny Zalewskiej.

Pani Kapitan na co dzień służy w krakowskim Centrum Operacji Lądowych – Dowództwie Komponentu Lądowego, opiekuje się też naszymi weteranami. Serdecznie dziękujemy! To nie koniec dobrych wiadomości. Do redakcji dotarł tą samą drogą najnowszy „Ułan” z numerem 159 na okładce, który po drobnych poprawkach opublikujemy wkrótce.


06.01.2015 r.

Maksyma 

Przed nowym rokiem prezentowaliśmy dwie biografie gen. Maczka.  Jedno nas zaskoczyło – pamięć i troska mieszkańców wyzwalanych miast, miasteczek i pomniejszych miejscowości o upamiętnienie tamtych wydarzeń. O ile jest to w pełni zrozumiałe w przypadku dużych miast, choćby Bredy, która ocalała dzięki decyzji Generała o nie używaniu artylerii i zastosowaniu taktyki „kleszczy” to w przypadku małych miejscowości, stanowiących zaledwie punkty orientacyjne na pancernym szlaku, sprawa nie jest już tak oczywista.

 

A tak jest w tym przypadku. Bourtange to niewielkie miasteczko na pograniczu niemiecko – holenderskim, w prowincji Groningen we wschodniej Holandii. Znajdziecie tu twierdzę, której budowa trwała przez 150 lat począwszy od 1580 r. O dziwo budowla, na planie gwiazdy, przetrwała do dnia dzisiejszego i stanowi nie lada atrakcję turystyczną. Nic dziwnego, od razu w oczy rzuca się pieczołowitość z jaką odtworzono obiekt według stanu z 1742 roku, kiedy stacjonowało tu 2000 żołnierzy. Ach żeby nasze twierdze mogły tak wyglądać.

 

Znajdziecie tu powozownię oraz żołnierskie baraki, które pełnią funkcję hotelu. Odwiedzić można domy oficerskie, prochownię, wartownie, młyn, kościół, synagogę, a nawet budki strażników. Oczywiście w sezonie (kwiecień – październik) na porządku dziennym są rekonstrukcje "bitew pod Bourtange", których fort przetrwał kilka.

 

Jest też polski epizod, tablica na jednym z domów. Poświęcono ją pamięci żołnierzy 1 DPanc gen. Maczka, którzy w kwietniu 1945 r. polegli w Bourtange i jego okolicach. I choć w miasteczku żyje zaledwie 60 osób, w większości emerytów, to nie zapomnieli tej maksymy iż nie ma dla żołnierza większej krzywdy niźli niepamięć kolejnych pokoleń.

 

Człowiek Kresów Wschodnich

 

Wisława Szymborska pisała kiedyś:

 

Umarłych wieczność dotąd trwa,

dokąd pamięcią się im płaci.

Chwiejna waluta. Nie ma dnia,

by ktoś wieczności swej nie tracił.

 

Idąc tym tropem na jednym z portali historycznych odnaleźliśmy, opracowaną przez wnuczkę, historię życia jednego z żołnierzy PUK – śp. Piotra Lipnickiego. Widać, że pani Wioletta włożyła w swą pracę serce. Ta mini biografia posiada bogatą dokumentację, a co ważniejsze nie ogranicza się li tylko do okresu II Wojny Światowej. Pani Wioletto chylimy czoła i dziękujemy!



Na warsztacie

 

Otrzymaliśmy kolejną relację białostockiego z warsztatu naszej grupy rekonstrukcyjnej:

 

Czołem!

Dzięki długim Świętom praca na warsztacie postępuje całkiem sprawnie, coraz mniej Chevroleta jest w jednym kawałku. Teraz już trzeba fachowca, żeby rozpoznać co to za pojazd. Prawdopodobnie będziemy musieli dorobić mechanizm blokowania fotela, w fotelu pasażera nie ma a podobno jest nie do kupienia. Trzymajcie kciuki żebyśmy poskładali to do kupy w 2015 r.

Jacek

P.S. Drogi Kolego, trzymamy kciuki!