!!!   GORĄCY APEL   !!!

Trwa bezkrwawa kampania pod hasłem "pułkowe drzewko genealogiczne". W związku z tym zwracamy się do Was - naszych drogich czytelników rozsianych po całym świecie - propagujcie tą ideę wśród waszych znajomych, rodzin naszych weteranów jak i wśród nich samych.

Będziemy niezmiernie wdzięczni za przesłane nam wszelkie materiały (w tym w wersji elektronicznej - tj. teksty i zdjęcia, także te zbiorowe, grafiki, opisy, życiorysy, etc. - oryginały na pewno odeślemy!!!), które pomogą nam stworzyć owe drzewo. Docelowo chcielibyśmy umieścić tam wszystkich ułanów ale czy to wykonalne? Dlatego - na dobry początek - zawężamy drzewo do kadry dowódczej, także tej podoficerskiej.

Trzymajcie za nas mocno kciuki, poszperajcie w rodzinnych archiwach i przysyłajcie co macie. My bierzemy się ostro do roboty. Gdy skończymy nie omieszkamy Was o tym powiadomić a końcowy efekt "kampanii" będziecie mogli zobaczyć (pobrać) na naszej stronie.

Dziękujemy za odzew ...i prosimy o jeszcze!



  


30.03.2013 r.

Wesołego Alleluja

Kochani! Z okazji zbliżających się Świąt Wielkanocnych życzymy Wam ciepłych i pogodnych Świąt Wielkanocnych, nawet jeśli pogoda za oknem nie będzie przypominała wiosny.

Życzymy, by te święta były dla Was czasem pełnym radości i spokoju oraz okazją do serdecznych spotkań w gronie najbliższych i przyjaciół.

Wszystkiego, co najlepsze!

P.S. Nie martwcie się w Anglii pogoda jest identyczna (tak donosi Simon). Najwyżej w lany poniedziałek obrzucamy dziewczyny śnieżkami.
 
 


27.03.2013 r.

Twierdza w dolinie Biebrzy

 

Zima wciąż trzyma, a wiosny nawet nie widać. Ale gdyby ktoś pytał, gdzie można zobaczyć najpiękniejsze cztery pory roku, bez wahania powiemy – nad Biebrzą.

Tu na Podlasiu nawet zima ma swoje uroki. Nad biebrzańskimi bagnami właśnie kończy się doroczny spektakl migracji gęsi - można go oglądać jedynie przez 10 dni w roku !!! Nad Biebrzą zatrzymuje się około 100 tysięcy tych ptaków. Apogeum wypada w trzeciej dekadzie marca.



To tu, pod Suchowolą przyszły dowódca PUK, wówczas dowódca 2 szwadronu 13 Pułku Ułanów Wileńskich, rotmistrz Stanisław Wyskota Zakrzewski wraz ze swym szwadronem kompletnie rozbił zgrupowanie dwóch niemieckich kompanii piechoty.

Tu również znajduje się jedna z nielicznych nigdy nie zdobytych europejskich twierdz - Twierdza Osowiec. O historii tej niezwykłej twierdzy możecie poczytać choćby w Wikipedii, lub na specjalnej stronie gminy Goniądz sygnowanej przez prezesa Osowieckiego Towarzystwa Fortyfikacyjnego.

  




W skrócie to twierdza znajdująca się na trasie Białystok - Ełk. Została zbudowana przez Rosjan w  drugiej połowie XIX wieku jako twierdza zaporowa. To niezwykły kompleks obronny, w którym po mistrzowsku wykorzystano warunki terenowe, a szczególnie naturalne systemy wodne. Składał się z 4 fortów (choć pierwotnie planowano ich osiem): Fort I (Centralny),  Fort II (Zarzeczny), Fort III (Szwedzki) oraz Fort IV (Nowy). Nazwy te mają swoje znaczenie. I tak: Fort Zarzeczny został tak nazwany z racji jego położenia za rzeką, Fort Szwedzki został zbudowany w pobliżu dawnej przeprawy wojsk szwedzkich (pomiędzy wsią Sośnia a obecnym Fortem III), która miała miejsce na długo przed powstaniem twierdzy.
 
 
 

To tu, 16 marca br., „nasza” Grupa Rekonstrukcyjna wzięła udział w niezwykłym spotkaniu. Oto jak zrelacjonował je sam szef - Jacek Nitkiewicz:

…nasza Grupa uczestniczyła w tradycyjnym spotkaniu Podlaskich Grup Rekonstrukcyjnych organizowanym przez Grupę Rekonstrukcyjną Centralnej Szkoły Podoficerów KOP w Twierdzy Osowiec. Dla przypomnienia związku Pułku Ułanów Karpackich z Korpusem Ochrony Pogranicza - pułkownik Zakrzewski od 1936 roku dowodził szwadronem kawalerii KOP „Nowe Święciany”. Program spotkania obejmował zwiedzanie Twierdzy oraz bankiet. Zadziwiło nas to, że każdego roku w Osowcu są do obejrzenia nowe rzeczy. Nasza Grupa została uhonorowana tytułem " Przyjaciela GR CSP KOP" co potwierdza stosowny dyplom prezentowany na zdjęciu”.


  


Wracając do miejscowej fauny. Fosy osowieckiej twierdzy to również miejsce szczególne. To kolebka wszystkich współczesnych polskich bobrów!  Zwierzęta te  zostały całkowicie wytępione na naszych ziemiach jeszcze w XIX w. Po drugiej wojnie światowej, sprowadzono kilka par z Białorusi i wypuszczono je na wolność w fosie okalającej Fort Centralny. Z czasem ich potomkowie wędrując dolinami rzek, rozprzestrzenili się po całej Polsce.


22.03.2013 r.

Nowa tablica do ...kompletu

Po długim milczeniu - lecz z dobrą nowiną - odezwała się do nas Christine Bojen. W Weelsby Park (Grimsby) stanęła nowa tablica upamiętniająca Pułk Ułanów Karpackich, do której i my dołożyliśmy swoją cegiełkę. Nosi ona tytuł „Nowe ziemie, nowe życie” i przedstawia powojenne losy żołnierzy pułku. Życie na obczyźnie nie było niestety usłane różami. Dość często traktowano polskich żołnierzy (zwłaszcza na angielskiej ziemi) jak intruzów, ale były też takie miejsca jak Grimsby. Tu brać pułkową otoczono powszechnym szacunkiem należnym wojennym bohaterom. Stąd też krótkie biografie tych co osiedlili się w najbliższej okolicy. A oto pierwsze zdjęcia wspomnianej tablicy.






Jak widać duet Christine & Simon nie próżnuje. Tablica umieszczona została na „fundamentach” dawnej ułańskiej kwatery, choć cały ten teren nie jest jeszcze odpowiednio przygotowany do pokazania miejsc gdzie ówcześnie stały wojskowe baraki.  Nasi respondenci mają nadzieję, że i to przedsięwzięcie będzie gotowe na 6 kwietnia 2013 r. W tym dniu zaplanowali, wcześniej odwołaną ze względu na warunki pogodowe, uroczystość wręczenia medali PRO MEMORIA, o której Wam wspominaliśmy w styczniu br.  

Otrzymaliśmy też oficjalne podziękowania za naszą „hojną cegiełkę”, oraz obietnicę, iż zostaniemy poinformowani o „urzędowym odsłonięciu” tablicy z udziałem władz miejskich.



20.03.2013 r.

Może (mogło?) być lepiej

Czytając coraz częściej pojawiające się  prasowe doniesienia o sukcesach polskich firm, zarówno tych w skali mikro jak i tych w wymiarze  globalnym,  serce w człowieku rośnie. A jednak da się – pomimo trudności oraz wszechobecnej i bezwzględnej konkurencji – na przekór wszystkiemu i wszystkim.

Druga strona polskiego „medalu” nie jest już tak optymistyczna. Można zaryzykować stwierdzenie, że jest jak w najnowszym,  zbiorze opowiadań Annie Proulx  „Dobrze jest, jak jest”,  gdzie nad szamoczącymi się z losem (skazanymi na porażkę) bohaterami góruje milcząca, ale i przepiękna przyroda.

 

W tym roku poznańskie Muzeum Broni Pancernej (MBP) będzie obchodzić swoje 50-te urodziny. Nazwa  MUZEUM jest nieco myląca, gdyż nie spełnia ono wymogów ustawowych, pozostając komórką Centrum Szkolenia Wojsk Lądowych. I choć chłopaki z kustoszem na czele dwoją się i troją z mizerią finansową wygrać nie mogą. Może nadszedł już czas na zmianę status quo. Przykładowo poznańskie muzeum mogło by się stać filią Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie. Wtedy nie musielibyśmy z zazdrością spoglądać w stronę angielskiego Bovington.






 
 
 
Nadarza się ku temu wspaniała okazja, gdyż Wargaming.net - producent bijącej rekordy Guinnessa gry  "World of Tanks" - chce sponsorować MBP CSWLąd w Poznaniu. Główną przeszkodę stanowi status prawny jednostki. Decyzja jak zwykle musi zapaść „na górze” – czyli w MON. Czy uda się rozwiązać typowy dla naszego kraju problem - nietypowymi dla niego metodami? Czas nie specjalnie bywa łaskawy. Oby go nie zmarnowano. Więcej na ten temat znajdziecie w artykule Krzysztofa M. Kazimierczaka.

Ciekawostki ze świata

 

Opony, które nie wymagają pompowania i są odporne na przebicie to marzenie wielu kierowców, także tych w mundurach. Brzmi jak opowiadanie s-f? Niekoniecznie. Tego typu ogumienie zostało opracowane przez Resilient Technologies, której nowym właścicielem została niedawną firma Polaris. 

Otóż planuje ona, że od przyszłego roku opony tego typu wejdą do masowej produkcji. Na początku „uzbrojone” zostaną pojazdy terenowe.

Projektanci inspirację zaczerpnęli ze ...struktury plastra miodu. Okazało się, że takie rozwiązanie zapewnia parametry bardzo zbliżone do klasycznych opon. Dzięki temu udało się zwiększyć sztywności opony w każdych warunkach tak, by można było przewozić ładunki o bardzo zróżnicowanej masie. Dodatkowe gratisy, wynikłe z zastosowania „plastra miodu”, to redukcja hałasu oraz temperatury opon podczas jazdy. Producent zapewnia, że ceny mają być porównywalne do klasycznego rozwiązania. Fot. Polaris.


15.03.2013 r.

Znalezione

Kolejny raz sprawdziło się powiedzenie "Kto szuka - znajduje.". Nam udało się znaleźć jeszcze nigdzie nie publikowaną galerię zdjęć kolegi Simona Elmera. Zapewne zawieruszyła się w natłoku korespondencji, a może redaktor gapa?

Nieistotne. Ważnym jest, że będzie to jubileuszowa galeria naszego kolegi. Tym razem dwa pułkowe Staghound-y "Nadwiślanin" i "Acroma" w akcji gdzieś w Italii, latem 1944 r.
 



Ratujmy wspomnienia

I stało się! Za naszą namową i po długich poszukiwaniach rtm. Tadeusz Mroczkowski przesłał nam trzy kasety VHS, na których zarejestrowano ułańskie spotkania w Gubinie w latach 1991, 1993 i 1996. Kolega Kopij zobowiązał się do ich "cyfryzacji". Ten unikalny materiał zostanie nagrany na płyty DVD tak szybko jak to będzie możliwe.

Miejmy nadzieję, że uda się ta sztuka, ale wysokiej jakości nie gwarantujemy. Pamiętajcie! Dobrej klasy kasety VHS tracą swoje właściwości po 15-20 latach. Z każdym kolejnym rokiem dramatycznie spadają szanse na odzyskanie waszych nagrań.

Jeśli wszystko pójdzie po naszej myśli to planujemy dystrybucję kopii nagrań (dla członków SUK). Postaramy się umieścić je także na naszej witrynie. Trzymajcie kciuki!
 
 


14.03.2013 r.

 

Przewrotne koło Historii

 

Przeglądając ostatnie statystyki odkryliśmy, że coraz częściej odwiedzają nas goście z dalekiej Japonii! Właściwie nie  powinniśmy się temu dziwić, wszak współczesny świat to ponoć globalna wioska. Jak widać, w dobie informacji, bariera językowa nie jest specjalnym problemem. Dlatego dziś, w ramach odkrywania wspólnej historii, robimy ukłon w stronę naszych dalekowschodnich czytelników.



Przeciętnemu Polakowi kraj ten zazwyczaj kojarzy się z sushi, samurajami i wysokiej klasy sprzętem audio-video, no może jeszcze z wiśniami. Ze stereotypami już tak bywa. Jakże odmienny jest ten kraj próbowała Polakom w latach 70-tych i 80-tych przedstawić Janina Rubach-Kuczewska (m.in. „Życie po japońsku”). Wprawdzie od tego czasu minęło już prawie pół wieku, ale wiele przewidywań pani Janiny sprawdziło się, zwłaszcza tych dotyczących japońskiej młodzieży. Mimo to obraz współczesnej Japonii jest już zgoła inny.


 


Jako że lubimy historyczne smaczki postanowiliśmy poszperać tu i ówdzie. Jakież było nasze zdziwienie, kiedy okazało się, że w ubiegłym stuleciu Japonia była jedynym krajem, któremu Polska wypowiedziała wojnę! Stało się to 11 grudnia 1941 r., dokładnie cztery dni po tym jak Cesarska Marynarka Wojenna zaatakowała bazę US Navy w Pearl Harbor.

  
  
  

Mało tego, konflikt ten oficjalnie trwał do 8 lutego 1957 r. Żeby było jeszcze ciekawiej, rząd japoński odmówił przyjęcia wojny wypowiedzianej przez Rząd RP na uchodźstwie. Hideki Tōjō - ówczesny premier Japonii − skomentował to w sposób następujący: „Wyzwania Polaków nie przyjmujemy. Polacy, bijąc się o swoją wolność, wypowiedzieli nam wojnę pod presją Wielkiej Brytanii.”.


Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, iż dotychczasowe stosunki bilateralne były więcej niż dobre. W latach trzydziestych, oba kraje nawiązały dość specyficzne relacje. Członkowie rodziny cesarskiej nieoficjalnie odwiedzali nasz kraj, podpisano wiele dwustronnych umów handlowych, nawiązano współpracę wojskową (szkoliliśmy ich kryptografów, intensywnie współdziałały oba wywiady). Polskie i japońskie służby specjalne za priorytet uznawały zdobywanie danych na temat ZSRR. Zresztą podczas trwania tej „papierowej wojny” wywiady obu krajów nadal współdziałały ze sobą, a polscy agenci podróżowali po świecie m.in. dzięki paszportom dyplomatycznym Mandżukuo (państewka kontrolowanego przez „wrogich” Japończyków).
 
Gwoli ścisłości należy odnotować fakt, że w czasie trwania tej wojny, nie doszło ani razu do starcia pomiędzy regularnymi siłami polskimi i japońskimi. Nie oznacza to jednak, że w tym czasie Polacy nie stawali oko w oko z wrogiem. Przeciwko Japończykom walczył m.in. pułkownik Witold Urbanowicz, który był pilotem (ochotnikiem) słynnego 75 dywizjonu  (75th Fighter Squadron) 14 Grupy Lotniczej USAAF - znanego jako "Latające Tygrysy". Do historii przeszła jego walka nad Changde, gdy stoczył pojedynek z sześcioma japońskimi myśliwcami. Na dodatek dwa z nich udało mu się zestrzelić.
 

Nie udało się nam dotrzeć do wiarygodnego źródła określającego straty po stronie polskiej. Wiadomo natomiast jedno – oficjalnie pierwszą ofiarą japońskiego nalotu na Pearl Harbor był niejaki Robert Niedźwiedzki, Amerykanin polskiego pochodzenia.



08.03.2013 r.

Kochane Panie,

W dniu waszego święta, nasze Stowarzyszenie też o Was pamięta. I składamy serdecznie życzenia: szczęścia, zdrowia i zadowolenia. Życzymy Wam dziewczyny drogie, by to co kochacie waszym było, a czego pragniecie by się spełniło. Niech Wasz dzień cały będzie radosny i …aby do wiosny.

A panom radzimy szczerze:  pamiętajcie , że każda kobieta lubi wiedzieć, iż jest kochana  - nie tylko od święta!





06.03.2013 r.

 


Piekło Normandii


P
an Wiesław Musiał, syn nieżyjącego już ułana karpackiego Tadeusza Musiała, przysłał nam niedawno ciekawe zdjęcia z okresu lądowania wojsk sprzymierzonych w Normandii, które otrzymał od swoich znajomych.

I choć nie jest to nasz rejon zainteresowania, otrzymany materiał postanowiliśmy umieścić na naszej witrynie.

Znajdziecie w nim, oprócz tła historycznego, rzadkie fotografie z okresu przygotowań do inwazji, urządzenia specjalnie wybudowane na potrzeby tzw. sztucznych portów oraz wszystkie odcinki lądowania (także ten z niesamowicie stromym 30 m klifem - Pointe du Hoc).

Panie Wiesławie – pięknie dziękujemy!





Nowe Leopardy 2 w "Czarnej Dywizji" ?


MON zamierza kupić kolejną partię 128 używanych czołgów typu Leopard  2. Ze względu na przyszłe wymogi modernizacyjne ministerstwu zależy na wersji A5.

Pierwsze wozy mogą trafić do naszych pancerniaków jeszcze w tym roku – powiedział odpowiedzialny w resorcie za uzbrojenie i modernizację
wiceminister Waldemar Skrzypczak - przy okazji poniedziałkowej (04-03-2013) wizyty w gliwickich Zakładach Mechanicznych Bumar S.A.

 



 

Aktualnie trwają rozmowy z trzema partnerami zagranicznymi i ocena stanu technicznego pojazdów. W odróżnieniu od już używanych w 10 BKPanc Leopardów 2 A4 (na zdjęciu powyżej), które pochodziły z magazynów, nowe są na chodzie w tzw. operacyjnym użyciu. Czy będzie to "pełny pakiet batalionowy” tj. czołgi, wozy dowodzenia, zabezpieczenia technicznego i samochody – czas pokaże.


Minister podkreślił, że zamiar kupna kolejnych Leopardów nie koliduje z planem pozyskania przez MON nowej uniwersalnej platformy bojowej - podstawy dla przyszłych wozów na podwoziach gąsienicowych i kołowych.

 

Fot. Leopardy 2 A5 niemieckiej Bundeswehry


05.03.2013 r.



Fot. autostradadelsole.com

Wirtualna wycieczka à la Viva Italia

Wprawdzie za oknem coraz cieplej (za dnia) i dzięki słoneczku zdecydowanie przyjemniej (nareszcie chce się żyć), to dzisiaj chcielibyśmy Was zabrać w zdecydowanie cieplejszy klimat. Zapraszamy na wirtualną wycieczkę po szczególnie bliskich polskiemu sercu regionach Italii.

Powody są dwa. Ona – Żaneta Nawrot, On – Krzysztof Piotrowski. Oboje pochodzą z Jelcza-Laskowic i przed laty wyemigrowali za chlebem, Żaneta osiedliła się w Casamassina, Krzysztof wybrał Rzym. Co ich łączy? Najprościej można to ująć jednym słowem – Pasja – której istotą jest odkrywanie, dokumentowanie i propagowanie polskich śladów na włoskiej ziemi. To taki szczególny dowód przywiązania do rodzinnego kraju.


Startujemy
, obieramy kierunek na południowo - wschodnią część Włoch. Lądujemy w Bari i kierujemy się w stronę Bazyliki św. Mikołaja na audiencję u grobu królowej Bony. Stamtąd, po kawie, obieramy kierunek na Polski Cmentarz Wojenny w Casamassima.


Tu, w tym niewielkim miasteczku spotkacie się z ogromną życzliwością ze strony pani Żanety, która zupełnie bezinteresownie troszczy się o miejsce pochówku blisko pół tysiąca polskich żołnierzy. Wspiera ją wspaniale, włoski współpracownik Gianluca Vernole. Kto w tym tandemie jest duszą, a kto ciałem - nie będziemy rozstrzygać. O historii i roli tego miejsca oboje mogą Wam opowiedzieć więcej niż niejedna encyklopedia. Całkiem sporo dowiecie się też z prowadzonych przez panią Żanetę blogów starszego i tego najnowszego. A jak będziecie mili to i na obiad się załapiecie.

Obecne wysiłki naszej rodaczki zmierzają w kierunku publikacji, która upamiętni spoczywających tu polskich żołnierzy. Na często zadawane pytanie odpowiada: „Dlaczego ja? Mieszkam tu od wielu lat. Wierzę też, że nie był to przypadek. To miejsce jest tak silnie przesiąknięte polskością. Był tu polski szpital wojskowy, obóz, a dzisiaj na cmentarzu za miastem, spoczywa 430 żołnierzy. Większość z nich to Polacy. Często odwiedzam to miejsce... jest bardzo piękne.”.



Po krótkiej (poobiedniej) przerwie zmierzamy do wiecznego miasta. Omijamy Neapol i na 344 kilometrze meldujemy się w Cassino. To tu, od niemal 20 lat, „Krzysio drepta okoliczne ścieżki” – jak mówi o nim nasz serdeczny przyjaciel prof. Wojciech Narębski. To on nas ze sobą poznał.

Kolega Krzysztof dzięki niezwykłej pasji poznawania wszelkich aspektów walk 2 Polskiego Korpusu, stał się niewątpliwie najlepszym znawcą terenów bitwy o Monte Cassino w szerokim tego słowa znaczeniu. Swoje przemyślenia publikuje w dwutygodniku „Nowy Świat”. Jeśli odwiedzicie witrynę tego dwutygodnika (zakładka Magazyn – Monte Cassino) przekonacie się jak płodnym i rzetelnym jest autorem.

W sposób szczególny zainteresowało nas jedno z jego opracowań pt.: „Bój o Pizzo Corno”, które ukazało się również we wspaniałym „Przewodniku po terenach walk o Monte Cassino”, który możecie pobrać tutaj.


W życiu kolegi Krzysztofa są też dni szczególne. Do takich niewątpliwie będzie należeć 70. rocznica osławionej bitwy. I tu propozycja:
„ … zapraszam do spotkania. Będę wówczas zajęty tradycyjnym goszczeniem "Skorpionów" i "Commandosów", ale jeśli i Wasze Stowarzyszenie przybędzie to pomyślę jak to wszystko urządzić wspólnie.”. Wypadałoby się skusić! Zwiedzamy w zadumie nekropolię i klasztor, poznajemy tereny bohaterskich walk, a w napotkanej knajpce łapiemy się na kolację i …w drogę. Ostał nam się Rzym. To całkiem niedaleko ok. 120 km, ale  może o nim następnym razem. Już wieczór.

 




 

Jak mogliście się przekonać, nawet na wirtualnej wycieczce można się sporo nauczyć. W realu, zwłaszcza jeśli traficie na prawdziwego pasjonata i dobrą pogodę o wiele więcej. Wszak wspomnienia są bezcenne. Fotografie w prawej kolumnie (za wyjątkiem pierwszej) są własnością bohaterów artykułu.



04.03.2013 r.

Pułkowe smaczki

Mamy dziś dla was prawdziwą gratkę - zdobyczną Autoblindę AB 41 w barwach Pułku Ułanów Karpackich - jedyną i niepowtarzalną w całym pułku - maszynę dowódcy 1 szwadronu rtm. Jana Billewicza.

Pojazd ten nie został zdobyty przez PUK, pochodził z brytyjskiej bazy ze zdobycznym sprzętem. Polscy mechanicy doprowadzili go do stanu używalności. Co ciekawe „polska” Autoblinda miała 3 opony oryginalne i 3 z ciężarówki z wzorem bieżnika spotykanym jedynie na pojazdach typu Fiat TL-37 Protetto.
Po zluzowaniu PUK z obronny
 Delta Barrage w Egipcie samochód został wysłany do Anglii na badania.

Podczas ostatniej wojny
był to najpopularniejszy samochód pancerny w armii włoskiej. Na dodatek był jednym z najlepszych w swojej klasie, dlatego produkowano go w największych ilościach. Wykorzystywali go nawet Niemcy. Samochód brał udział w walkach na frontach Afryki Północnej, Węgier, Rosji i we Włoszech.

Autorem niespodzianki jest nasz niezawodny Simon, któremu wyjątkowo dobrze służy tegoroczna zima. Galerię można zobaczyć pod tym linkiem.






27.02.2013 r.

„Miecio” – Jubilat – Fotorelacja

 

Już tydzień minął od obchodzonych uroczyście, 95-tych urodzin płk Mieczysława Heroda. Sam Jubilat był wyraźnie wzruszony i poruszony zainteresowaniem swoją osobą. W tym dniu odwiedziła go m.in. delegacja 2. Korpusu Zmechanizowanego z jego dowódcą gen. dyw. Jerzym Biziewskim, przedstawiciele lokalnej prasy i telewizji i pozostali dwaj krakowscy weterani 2. Polskiego Korpusu: Tomasz Skrzyński i Wojciech Narębski.  Jak obyczaj nakazuje było gromkie „sto lat”, prezenty, lampka czerwonego wina i …mnóstwo wojennych opowieści. Możemy jedynie podziwiać znakomitą pamięć naszych weteranów i świetną kondycję.

 


 

Przy ich wspomnieniach przeplatanych wojennymi anegdotami, dotyczącymi codziennego wojennego życia (tego w okopach, na stanowiskach ogniowych i tego przepustkowego), po prostu nie sposób się nudzić. Zaręczamy - wtedy dla słuchacza czas przestaje istnieć. Tym razem tematem wiodącym była kampania libijska z bitwą o Tobruk w roli głównej. Tomasz Skrzyński znajdował się wówczas najbliżej stanowisk wroga – na pierwszej linii, starszy o 5 lat Mieczysław Herod był w obsłudze zdobycznego włoskiego działa. Co ciekawe, cała trójka w czasie wojny się nie znała. Spotkali się i poznali dopiero w Krakowie.


  


Pod tym adresem możecie się sami przekonać jak żywe (zapamiętane niemal z fotograficzną dokładnością wydarzenia, ludzie, nazwiska) są opowieści „Miecia”. Z kolei uzupełnieniem historii wojennej jubilata będzie wizyta pod tymi linkami: Piekło pod Pszczyną i tułacze losy; Wspomnienia z bitwy pszczyńskiej. Autorem wszystkich zdjęć jest Tadeusz Dydko (2 KZ).


Zaproszenie

Miło nam poinformować, że w dniu dzisiejszym na nasze ręce wpłynęło takie oto zaproszenie:

Szanowni Państwo!

 

Mam zaszczyt oraz wielką przyjemność zaprosić Państwa do uczestnictwa w 10-tym, jubileuszowym, Wielkim Balu Pułkowym, organizowanym przez Stowarzyszenie Ułanów Grochowskich im. gen. Józefa Dwernickiego.

 

Serdecznie namawiamy do zapoznania się ze szczegółami balu oraz do uczestnictwa w nim. Gwarantujemy wspaniałą zabawę do białego rana, w najlepszym - bo kawaleryjskim gronie!

 

Szczegóły balu znajdziecie Państwo na naszej stronie internetowej www.grochowscy.pl

 

Z kawaleryjskim pozdrowieniem!

Zarząd oraz członkowie Stowarzyszenia Ułanów Grochowskich im. gen. J. Dwernickiego.


Kolegom "po fachu" serdecznie dziękujemy i zachęcamy do skorzystania z zaproszenia. Zawsze warto wyjść poza własny ogródek, zawrzeć nowe znajomości,  podzielić się wspólną pasją i ...przy okazji zobaczyć jak bawią się inni.




25.02.2013 r.

Unikat

Swego czasu nasz dobry kolega Sebastian Kłoda razem z Hubertem Synosiem przeglądali zdjęcia naszej galerii  pt.: „Obrona twierdzy” i wypatrzyli na nich niezwykły unikat. Otóż na zdjęciach: 15, 20 i 78 znajduje się niesłychanie rzadki ręczny karabin maszynowy (rkm) Vickers-Berthier Mk. III, który  zamontowany jest na podstawie. Dodatkowo Sebastian podzielił się z nami fotografią poprzednich właścicieli owego rkm-u.


 Fot. Antikvariat.ru

Ten brytyjski rkm opracowany został około 1909 r. przez gen. Andre Berthier-a na potrzeby armii amerykańskiej.  Po licznych próbach i modyfikacjach US Army zatwierdziło projekt, lecz ze względu na możliwości produkcyjne  nigdynie wszedł on do produkcji. Ostatecznie projektant w 1925 roku sprzedał prawa do produkcji broni British Vickers-Armstrong Company Ltd., która chciała uzupełnić swoje produkcyjne portfolio. Karabin ten w latach 30. XX wieku brał udział w testach British Army, mających wyłonić nowy ręczny karabin maszynowy dla wojsk brytyjskich. Ze względu na mniejszą szybkostrzelność przegrał rywalizację z dysponującym większą siłą ognia rkm-em Bren. Szczęśliwym trafem broń została przyjęta na uzbrojenie wojsk Indii Brytyjskich. Pierwsza wersja tego karabinu oznaczona jako Mk. I została wprowadzona do uzbrojenia wojsk indyjskich w 1928 r. Kolejne jej modyfikacje – powstawały na prośbę rządu Indii – w 1931 r. (Mk. II) i 1933 r. (Mk. III).




Obu kolegów zaciekawiło też zdjęcie nr 12, przedstawiające żołnierza 2 szwadronu PUK noszącego indyjski fez oraz wczesne spodnie „bombay bloomers". Brawo Panowie! Oto co znaczy sokole oko. Te spostrzeżenia potwierdzają tylko starą prawdę, że pułk został przetransportowany do Tobruku bez ciężkiego sprzętu i na miejscu został doposażony w to co akurat było „pod ręką”. Głównie był to sprzęt po ich  poprzednikach (18 Bengal Lancers), ale bywała też zdobyczna broń włoska oraz niemiecka. 



21.02.2013 r.

Z cyklu Polak potrafi - Rekord sieci MM

I jak tu nie być dumnym. Nasz rodak kolejny raz zostawił całą Europę za plecami!

Młody student, w ramach akcji „Bierz co chcesz”, w ciągu 150 sekund wyniósł z Media Markt-u tyle sprzętu, że przedstawiciele sieci z niedowierzaniem kręcili głową. Kluczem do sukcesu była sprytna strategia, dzięki której chłopak zrealizował swój plan. Jako że w życiu nie ma nic za darmo, po minięciu linii mety, Piotr był ogromnie wyczerpany. Opłaciło się, ustanowił nowy rekord. Stary był o 2,5 x gorszy. Reportaż.



19.02.2013 r.

"Miecio"- Jubilat

Tym nieco żartobliwym zdrobnieniem określamy dziarskiego artylerzystę i honorowego ułana Mieczysława Heroda. Pan Mieczysław jest też najstarszym członkiem naszego stowarzyszenia!

Wspominamy o tym nie bez kozery. Jutro "Miecio" będzie obchodził 95 - te urodziny. Z tej okazji postanowiliśmy mu zrobić małą niespodziankę i przesłać mu okolicznościową bumagę z najlepszymi życzeniami.

Zapewne też nasz starszy kolega nie pogniewa się jeśli złożymy mu, każdy we własnym imieniu, życzenia telefoniczne (numer tel. dostępny w spisie członków SUK).
 



Syn Stanisława i Józefy urodził się w Rzeplinie 20 lutego 1918 r. Żołnierz września. Za udział w walkach w 1939 r., w bitwie pod Pszczyną, odznaczony Srebrnym Krzyżem Orderu Virtuti Militari. Wzięty do niewoli niemieckiej z której ucieka. 9 kwietnia 1940 r. opuszcza Polskę i poprzez zielone granice przedostaje się przez Grecję do Syrii.

Wstępuje ochotniczo do Brygady Strzelców Karpackich (nr ew. 368) tworzonej w Homs - Syria. Jako artylerzysta służy w Karpackim Pułku Artylerii Lekkiej. Bierze udział w kampanii libijskiej (w tym prawie cztery miesiące broni twierdzy Tobruk).  W 1942r., w Palestynie, kończy szkołę podchorążych Rezerwy Artylerii. Jako kpr. pchor. bierze udział w całej kampanii włoskiej Polskiego 2 Korpusu, od bitwy pod Monte Cassino, aż do wyzwolenia Bolonii. 1 marca 1945 r. mianowany do stopnia podporucznika.

Repatriuje do Polski z Anglii 19 sierpnia 1947 r. Kończy studia wyższe na Uniwersytecie Jagiellońskim – kierunek ekonomia. Pracuje jako urzędnik przy budowie Nowej Huty. Działa społecznie w organizacjach kombatanckich. Bierze czynny udział w organizowaniu wyjazdów do Tobruku i Monte Cassino. Od 1990 r., a faktycznie od 1984 r., jest delegatem na kraj Związku b. żołnierzy Samodzielnej Brygady Strzelców Karpackich „Tobrukczycy". W sierpniu 1985 r., odznaczony Krzyżem Kampanii Wrześniowej 1939 r.

W sposób znaczący przyczynia się do nadania imienia "Obrońców Tobruku" szkołom w Tomicach i Bukowskiej Woli. Udziela się w procesie wychowania młodzieży harcerskiej w Skawinie (Czerwone maki). Bierze czynny udział w zjazdach kawalerów Virtuti Militari. Podczas pobytu w Grimsby w roku 1990 zostaje wyróżniony tytułem Honorowego Ułana Karpackiego przez Związek Ułanów Karpackich. Członek Stowarzyszenia Ułanów Karpackich (nr leg. 40/2010).





 

Człowiek, Żołnierz, Artysta

Zapewne po obejrzeniu powyższych obrazków pomyślicie sobie, że najwyższa już pora pokazać komuś kierunek na przychodnię zdrowia psychicznego. No, bo cóż wspólnego mogą mieć ze sobą: wspomnienia, Kur krakowskiego Bractwa Kurkowego, popiersie Jagiełły i Kaplica Zygmuntowska. Otóż wbrew pozorom wszystkie one mają wspólny mianownik. Pewne wyjaśnienie nasuwa tytuł postu. Mówiąc wprost.

W i e s ł a w    Ł A B Ę D Z K I   (1913 - 1975)

Ten pułkowy artysta był lubiany jako kolega i człowiek, cieszył się zawsze zaufaniem zarówno dowódców jak i otoczenia. Przybył do Pułku Ułanów Karpackich w pierw­szych miesiącach jego istnienia.

Służbę pełnił przeważnie w 2-gim szwadronie i w szwadronie dowodzenia. Artysta rzeźbiarz z zawodu, dał się poznać jako doskonały żołnierz w akcji tobruckiej oraz później w czasie kampanii włoskiej, szczególnie jako specjalista z rozbraja­niu min i pułapek. Był ranny w czasie natarcia na Passo Corno.

Ka­waler Orderu Wojennego Virtuti Militari, odznaczony Krzyżem Walecz­nych oraz innymi odznaczeniami polskimi i brytyjskimi.
Zmarł we własnym mieszkaniu w Krakowie 2 listopada 1975 roku. Spoczął na cmen­tarzu rakowickim 6 listopada.

Tyle oschła w swym brzmieniu nota biograficzna, która nigdy nie odda tego co najważniejsze - bo oddać nie może. W paru zdaniach niemożliwym jest streścić czyjeś życie, o emocjach z nim związanych nie wspominając. Dlatego zapraszamy Was do przeczytania pary wspomnień o zmarłym bohaterze - kolegi żołnierza i początkującego wówczas reportera. Co je różni - perspektywa. Jaka? Sami oceńcie. 

Naszarmia.pl

Dawno na naszych łamach nie gościł już ten nadawany, w każdą sobotę, przez TVP 1 program. W odcinku z 16 lutego br. zobaczyć można m.in. najnowszy śmigłowiec Sokół W-3WA, strzelców wyborowych z 25 Brygady Kawalerii Powietrznej w akcji oraz reportaż o tradycjach reprezentacyjnego Szwadronu Kawalerii Wojska Polskiego.



12.02.2013 r.

Kogiel mogiel czyli ...

Wizyta w grodzie Kraka


9 lutego - w ubiegłą sobotę - koledzy Przemysław Kopij i Andrzej Furman postanowili zrealizować swój zamiar i zameldowali się w Krakowie u naszego honorowego prezesa Tomasza Skrzyńskiego.

Celem tej roboczej wizyty było ustalenie szczegółów przejęcia redakcji „Ułana Karpackiego”. Nie martwcie się jednak na zapas, kol. Skrzyński dalej ciągnął będzie ten wózek - jak sam powiada póki sił mu starczy - tylko będzie on teraz znacznie lżejszy, bo pomoże mu kol. Andrzej Furman.

Cała trójka, zgodnie z planem po 21.00, odwiedziła prof. Wojciecha Narębskiego – byłego żołnierza 22 kompanii zaopatrywania artylerii (tak, tak - tej od misia Wojtka). Oprócz tradycyjnej lampki "dla zdrowotności", wymiany kontaktów i wojennych opowieści  zrodził się pomysł „włoskiej eskapady”. W końcu tam gdzie głów cztery, pomysłów razy cztery. Na razie szczegółów zdradzać nie będziemy, bo chłopaki muszą popracować nad konkretami.


Oczywiście na tym spotkaniu nie mogło zabraknąć krakowskiego „Boga wojny”, kol. Mieczysława Heroda, który wnet dołączył do kompanii. A propos – niedługo „Mieciu” obchodzić będzie 95-te urodziny.

                 100 lat Panie Mieczysławie!




  




Dziadek i Niedźwiadek

Wracając do misia Wojtka. Pewna nad wyraz przedsiębiorcza dama z Żagania znalazła nazwisko prof. Narębskiego w książce Łukasza Wierzbickiego pt.: „Dziadek i Niedźwiadek”. Niczym pustynny Hamsin dotarła do niego i zaczęła wypytywać o Wojtka.  Profesor jako człek nauki, zapalił się do przedstawionego projektu, poszperał w swoim archiwum i …okazało się, że nieprawdą jest jakoby żołnierze 22 kompanii zaopatrywania - kupili go za kilka konserw, ponieważ w kwietniu 1942 r. ta kompania jeszcze nie istniała!

Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej o utalentowanej nauczycielce, jej nagrodzonym projekcie "Dans le cercles du signe du zodi@que" (I miejsce w europejskim konkursie eTwinning po francusku), którego głównym bohaterem jest maskotka 2 Polskiego Korpusu, no i o początkach Wojtka w Armii Polskiej na Wschodzie - zapraszamy Was do wysłuchania reportażu na stronie Radia Zachód.





Sherman Zwycięzca

Późnym popołudniem Simon Elmer podesłał nam zdjęcia swojego najnowszej dioramy, której głównym bohaterem jest wspomniany czołg z 1 Pułku Ułanów Krechowieckich działający - wespół w zespół - z drużyną piechoty 3 DSK (Włochy 1945 r.). Jak tak dalej pójdzie to chyba wejdziemy z Simonem w spółkę i będziemy robić te cacka hurtowo. Ponoć to niezły biznes. Dla dociekliwych ten spalony niemiecki pojazd to Fiat M 13/40 SPG. Link do galerii.




08.02.2013 r.

Archiwalia

W dziale "Archiwum" czeka na Was 151 numer "Ułana Karpackiego", który zakończył jakże burzliwy rok 2010 (Rok LXV, Lipiec - Grudzień). Uprzedzamy, że jest troszkę "sfatygowany", ponieważ oryginalny plik uległ uszkodzeniu, nad czym bardzo bolał kol. T. Skrzyński. Musieliśmy go zeskanować, a to jak wiecie wiąże się z utratą jakości. No cóż, powiadają lepszy rydz ...
 


05.02.2013 r.

W nadmorskiej warowni

Wszystko ma swój początek i koniec.
Nasza przygoda z por. Stańczykiewiczem także dobiega końca. Zatem najwyższy już czas na spotkanie z czwartą i ostatnią częścią jego wojennego albumu pt.: "Obrona twierdzy".


W obozie El Amiriya k/Aleksandrii PUK"nabierał ciała". Jego stan osobowy wynosił niecałe 50% stanu etatowego i to zarówno w korpusie oficerskim jak i szeregowych. Uzupełniano wakaty.


Nagle - 21 sierpnia 1941 r. - pułk zostaje postawiony w stan pogotowia marszowego. Wczesnym rankiem 26 sierpnia nasz bohater razem ze swoim pododdziałem wyrusza do bazy morskiej w Aleksandrii, gdzie następuje szybkie zaokrętowanie. Tak oto ułani, drogą morską, wyruszyli do Tobruku.

Po wyokrętowaniu 2 szwadron odpoczywa w pobliskim jarze, a wieczorem 27 sierpnia przechodzi na zachodni (nadmorski) odcinek i przejmuje pozycje obronne od jednego z pododdziałów 18 Bengal Lancers. Rozpoczął się - trwający 104 dni - krwawy bój o Tobruk.

Nasz porucznik brał udział w jej obronie przez stosunkowo krótki okres czasu tj.: do 27 września 1941 r., gdyż został odkomenderowany na kurs pancerno - motorowy do Centrum Wyszkolenia w Abbassia pod Kairem. Należał do grupy tych „niespokojnych” Ułanów, którzy po kampanii libijskiej oceniali, że muszą szybko szukać następnej okazji do walki. Stąd zgłosił się do lotnictwa. W dniu 7 lutego opuścił Pułk Ułanów Karpackich.

 
 

Przybywa do Anglii 26 kwietnia 1942 r. i wstępuje do Polskich Sił Powietrznych. Tu szkoli się i prawie rok później zostaje nawigatorem - otrzymując oznakę złotego orła z trzema złotymi błyskawicami. Czeka też na niego skierowanie do ośrodka zgrywania załóg bombowych 18 OTU w Bramcote. Tu 27 października 1943 r. awansuje do stopnia Flying Officer (F/O) i otrzymuje skierowanie do 304 Dywizjonu Bombowego Ziemi Śląskiej na etat nawigatora w załodze bombowca. W tym czasie 304-ty pełnił służbę w składzie Coastal Command zajmując się wykrywaniem i zwalczaniem hitlerowskich okrętów podwodnych atakujących alianckie konwoje na Atlantyku.



por. nawig. Szczepan Stańczykiewicz na morzem w Chivenor. Anglia, luty 1944 r.


W swój ostatni lot startuje nocą z 6 na 7 kwietnia 1944 r. z lotniska Chivenor, przyjmując kurs na Zatokę Biskajską. Z tego lotu załoga Wellington-a XIV 2V (HF121) nie wróciła do bazy – F/Sgt (pil.) Bronisław Martoń, F/Sgt (pil.) Stanisław Franczak, F/O (naw.) Szczepan Stańczykiewicz, Sgt (rtg.) Bronisław Janicki, Sgt (strz.) Włodzimierz Kołodziej, Sgt (strz.) Adam Sankowski - polegli na polu chwały. Cześć ich pamięci!




04.02.2013 r.

Samochodowa rewolucja

 

Już wkrótce polskie siły zbrojne czeka wymiana samochodów ciężarowych. Te, które pamiętają jeszcze czasy PRL-u niedługo zostaną zastąpione przez nowoczesne pojazdy.

W ramach programu modernizacji na „pierwszy ogień” poszły najcięższe ciężarówki (4 i 3 osiowe). Pojazdy chciało dostarczyć kilka firm (niemiecki Man, włoskie Iveco, czeska Tatra oraz polski Jelcz). W tej sprawie nasz Rząd odstąpił od przetargu na rzecz negocjacji z jednym dostawcą. Wiadomo już, że będzie nim Jelcz. Takie rozwiązanie ma swoje i dobre strony, bo zapewnia wsparcie polskiego przemysłu motoryzacyjnego i zbrojeniowego. Jeśli rozmowy zakończą się sukcesem, firma Jelcz Komponenty do 2018 roku dostarczy wojsku 866 samochodów ciężarowych.

To jednak nie koniec zamówień, w ciągu pięciu lat armia kupi około 7 tysięcy ciężarówek (2 i 3 osiowych). Czas pokaże kto będzie ich dostawcą.

 





Ułańskie wspomnienia

 

Ostatnio nasz angielski kolega Simon Elmer pochwalił się, że otrzymał list od pani Ireny Maj wdowy po śp. Wacławie Maju, która zamierza przesłać mu jego wojenne wspomnienia.

I tak oto spełniło się marzenie Simona, aby móc opracować broszurę (dodatek) do „Ułana Karpackiego”. Czekamy z niecierpliwością.

Na stronie internetowej Canadian Polish Historical Society w Edmonton (prowincja Alberta) można się zapoznać z życiorysem tego dzielnego Ułana Karpackiego.





US M38 Tanker helmet

Po ostatnim poście otrzymaliśmy sporą ilość dość szczegółowych pytań, zwłaszcza od modelarzy, a że sami mieliśmy pewien niedosyt zgłębiliśmy temat amerykańskiego hełmu czołgowego wzór 1938, używanego m.in. przez naszych ułanów w Staghound-ach i Sherman-ach. Choć określenie hełm raczej do niego nie pasuje, bo tak naprawdę był to kask ochronny.


Kask ten spełniał trzy kryteria:
1) mieścił się wewnątrz standardowego hełmu (od 1941 M-1), który zapewniał ochronę przed szrapnelami; 2) był wyposażony w mikrofon i słuchawki oraz komplet gniazd przyłączeniowych; 3) zabezpieczał głowę przed uderzeniami o stalowe wnętrze pojazdu.


Misa kasku
wykonana była z włókien lub gumowanej grubszej skóry i zszyta wokół obrzeża z nausznikami. Zawiesinę wewnętrzną wykonano z pasków miękkiej skóry w kształcie krzyża.
  Na górze umieszczono 3/4 calowe otwory wentylacyjne. W nausznikach zamontowano słuchawki typu R-14, a ich sprężynujące klapy można było unosić do góry.


Powłoka kasku
malowana była farbą olive drabe, ale zdarzały się całe partie malowane w inne kolory. Wewnętrzna skóra była naturalna – nie barwiona.




Autorem projektu kasku była firma Rawlings.  Typowe dla niej oznaczenia zostały umieszczone na skórzanym zawieszeniu z logo firmy oraz rozmiarem i numerami patentów. Prawa produkcyjne zostały przyznane: Rawlings Manufacturing Corporation, Sears Saddlery Company, Wilson Athletic Goods Manufacturing Company i A.G. Spaulding & Brothers. 


Zasadniczo kaski te budowano według tej samej specyfikacji, ale kaski poszczególnych producentów różniły się szczegółami.  Całość można było podłączyć do radiostacji (w pojazdach naszych ułanów były to brytyjskie radiostacje Wireless Sets No.19). Co ciekawe, do tego „hełmu” można było podpiąć laryngofony.

 
 
 kompletny hełm M38 firmy Rawlings wraz z okularami

 
Wireless Sets No.19


31.01.2013 r.

Nowości


Wczoraj dotarł do nas z Krakowa najnowszy "Ułan Karpacki" - (Rok LXVIII, Lipiec-Grudzień 2012 r. Nr 155).  Zgodnie z obietnicą, publikujemy go niezwłocznie. Co tym razem przygotował nam kochany Redaktor Skrzyński? Znajdziecie tu m.in. wspomnienie  o pierwszym numerze "Ułana" - w 70-tą rocznicę powstania. Publikację można pobrać w dziale "Archiwum" lub pod tym linkiem.





Sprostowanie

W poprzednim poście dopuściliśmy się małej prowokacji. Napisaliśmy, że "wersja bojowa" Simona - ta w hełmie - była używana przez załogi wozów (Staghund-ów) podczas jazdy.

Wasz żywy odzew nas zaskoczył. Nie daliście się zwieść - brawo! Jednym z pierwszych był pan Jacek Nitkiewicz z Grupy Rekonstrukcyjnej Pułku Ułanów Karpackich, który przysłał nam obszerne wyjaśnienie wraz ze zdjęciami. Dziękujemy.

Pora na ostateczne sprostowanie. Posłużymy się tu słowami pana Jacka: "Co do hełmu, to w czołgach i wozach pancernych nie jeździło się w stalowych hełmach, chyba że dowódca na defiladzie siedząc w otwartym górnym włazie. (...) Ułani w pojeździe mieli na głowie beret lub amerykański hełm czołgowy.".

Na koniec zdjęcia ilustrujące obie "nakryciowe" wersje. Poniżej zdjęcia pana Jacka
w różnych kombinezonach: roboczym ogólnowojskowym letnim, czołgowym Denim Tank Overall i zimowym kombinezonie czołgowym Winter Tank Overall. .

 
 Staghound "Nadwiślanin" ppor.Mroczkowskiego. W górnym rogu amerykański hełm czołgowy.
 
 
ppłk Bobiński w słuchawkach i berecie. Tu już jako zastępca dowódcy 2 Brygady Pancernej.

 
kombinezon roboczy letniDenim Tank Overall
 
 
 Winter Tank Overall


25.01.2013 r.

Kolejna diorama Simona

Tegoroczna zima nie odpuszcza, także i w Anglii. Cóż robić gdy zima nie odpuszcza, a pogoda za oknem sprzyja zajęciom wszelakim - byleby zabić czas. Jedni odrabiają zaległości, inni tworzą dioramy. Tym razem Simon "zmajstrował" Shermana "Cassino" z PUK (poczet dowódcy pułku - szwadron dowodzenia) i Willysa MB potocznie zwanego "dżipem" z 317 kompanii transportowej Pomocniczej Wojskowej Służby Kobiet w rodzajowej włoskiej scenerii z początku 1946 r.





Jak zwykle u Simona bywa - diorama zawiera mnóstwo elementów i pozornie nie istotnych szczegółów, które złożone w całość prezentują się naprawdę znakomicie. Pochwaliliśmy się dziełem Simona przed znajomymi "Shermanoholikami" i ...zaczęło się, ale któż z nas nie popełnia błędów. Zresztą niewiele ich było i w większości to sprawy kosmetyczne. Rzecz gustu. W każdym razie padło stwierdzenie - kawał solidnej roboty. Good job - Simon.

Dla dociekliwych przygotowaliśmy zdjęcie porównawcze. Galerię znajdziecie pod tym linkiem.



Jeśli chcielibyście przekonać się jak wyglądał typowy pancerny Ułan Karpacki to macie niepowtarzalną okazję. Specjalnie dla naszych czytelników Simon Elmer w ułańskim uniformie (zima, Italia 1944 r.) podczas żołnierskiego posiłku. Wersja tradycyjna i "na bojowo" tj.: w brytyjskim hełmie Rimless, RAC 1943 (Royal Armoured Corps). Poprzednio błędnie podaliśmy, że był to amerykański hełm czołgowy. Simon dzięki za sprostowanie.

  



22.01.2013 r.

Na egipskiej ziemi

 

Chyba wszyscy lubimy niespodzianki, zwłaszcza te miłe. Parę dni temu taką właśnie niespodziankę zrobiła nam Pani Alina Depowska - przysyłając kolejną porcję niesamowitych zdjęć z albumu ś.p. por. Szczepana Stańczykiewicza. Kompletnie nas tym zaskoczyła, bo myśleliśmy, że Tobruk będzie trzecią i ostatnią częścią tego albumu.


Wprawdzie podejrzewaliśmy, że tak wytrawny obserwator i dokumentalista jakim był por. Stańczykiewicz na pewno „pstryknął” parę fotek w Egipcie, ale pewności nie mieliśmy. Dlatego z niekłamaną satysfakcją prezentujemy Wam dziś „zaginioną” trzecią część jego wojennego albumu pt.: „W kraju faraonów”. Ze względów technicznych (ok. 180 zdjęć) postanowiliśmy podzielić ten materiał na trzy części (galeria I, galeria II, galeria III).



Z początkiem października 1940 r. Dywizjon Ułanów BSK zostaje przesunięty do obozu Dekheila pod Aleksandrią. Tam obsadza skrzydło pozycji obronnych w rejonie słonego jeziora Mariyut, na zachodnim przedpolu Aleksandrii. Szwadron motorowy - jako odwód - stacjonuje w Mex, gdzie strzeże miejscowe wodociągi - stację pomp wodnych dostarczającą słodką wodę na pustynię. 24 października bierze udział w defiladzie z okazji wizyty w BSK Ministra Spraw Zagranicznych Wielkiej Brytanii Anthony Edena. W ramach pokazu wyszkolenia szwadron prezentuje ministrowi swoje umiejętności podczas spieszania plutonu ckm z otwarciem ognia włącznie.




W listopadzie 1940 r. przyjmuje też ostatecznie swoją nazwę – 2 szwadron, której nie zmienia nawet po transformacji  Dywizjonu Ułanów BSK w Pułk Ułanów Karpackich (5 luty 1941 r.). Do początków marca 1941 r. dalej wykonuje powierzone zadanie pomimo tego, że reszta pułku wyruszyła do Sidi Barrani, celem zbierania i strzeżenia zdobycznego sprzętu wojennego, oraz zabezpieczenia linii komunikacyjnych. W czerwcu szwadron otrzymuje pierwsze pojazdy gąsienicowe zwane potocznie "carierami". Z nowym nabytkiem w połowie miesiąca udaje się do Mersa Matruh, a  trzy tygodnie później do twierdzy Sidi Baggush, by ostatecznie w połowie sierpnia zameldować się w obozie przejściowym El Amiriya niedaleko Aleksandrii.



Bumar - Żołnierz też potrafi

 

Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem to na początku 2014 r. polscy żołnierze powinni otrzymać nową broń - karabinek automatyczny MSBS-56 „Radon”. Ten nowy Modułowy System Broni Strzeleckiej kalibru 5,56 mm powstaje w ramach projektu polskiego żołnierza przyszłości TYTAN.

Program ten ruszył w 2007 r. i jest konsekwencją dostosowania wyposażenia żołnierzy do wymogów NATO oraz zmieniających się warunków pola walki. Jednym z elementów tego programu jest właśnie MSBS-56 „Radon” (nazwa fabryczna), który jest efektem współpracy naukowców z Zakładu Konstrukcji Specjalnych Wojskowej Akademii Technicznej oraz inżynierów z radomskiej fabryki broni "Łucznik".


 

„Radon” jest nowatorską konstrukcją - to system składający się z modułów, które można łatwo modyfikować. Sercem karabinka jest komora łącząca elementy takie jak lufa, zamek, spust. Na bazie tej komory można konfigurować różne wersje broni. Tym co wyróżnia polską konstrukcję jest jej uniwersalność. Karabinek można dostosować do używania zarówno w lewej, jak i prawej ręce. Powstaje on w dwóch wersjach: klasycznej i bezkolbowej, wyposażony jest w szynę, która pozwala zamontować na broni takie elementy dodatkowe, jak celowniki optyczne, noktowizyjne lub kolimatorowe, czy latarkę. Łącznie planuje się zbudowanie ośmiu odmian broni z trzema długościami luf - 3 wariantów w układzie klasycznym (subkarabinek, karabinek wyborowy i maszynowy) i 5 w układzie bezkolbowym (subkarabinek, karabinek podstawowy, karabinek-granatnik, karabinek wyborowy oraz karabinek maszynowy).

 
 
 

Właśnie rozpoczęła się międzynarodowa kampania promocyjna MSBS. Na targach zbrojeniowych w Paryżu karabinek zebrał świetne recenzje za ergonomię i wygląd. To pierwsza polska broń, w której projektowanie zostali zaangażowani także specjaliści od wzornictwa przemysłowego. Źródło - altair.com.pl.



20.01.2013 r.

Angielska pogoda

 

Określenie to traci powoli na aktualności, bo wyspiarski klimat zmienia się i to chyba trwale. Obfite opady śniegu sparaliżowały niemal cały kraj. Pewnie już niedługo nasi angielscy przyjaciele będą musieli przywyknąć do obowiązkowej zmiany opon.

W związku z
„very bad snow” zaplanowana na 19 stycznia, w Grimsby, uroczystość wręczenia medali „Pro Memoria”, o której Wam wcześniej pisaliśmy, nie doszła do skutku. Jak pisze Simon Elmer (po nocnej służbie) rodzina Stefana Borszowskiego w piątkowy wieczór nie mogła wyjechać z miasta, a w sobotę rano kmdr Król z ambasady RP nie mógł dojechać na czas z Londynu (odwołano większość pociągów).

Dla nas taka pogoda to nic nadzwyczajnego, ale dla Brytyjczyków to prawdziwy koniec świata. Jedyny pożytek z tej zimy może być taki, że Simon popracuje dłużej nad kolejną dioramą, a jej zdjęcia znajdą się w naszej galerii.

Angielskie media informują i ostrzegają na bieżąco o występujących anomaliach pogodowych. Lotniska w Cardiff i Bristolu zamknięto, trudna sytuacja panuje w Exeter, Southampton i na Jersey. W południowej Walii i w Anglii z powodu śnieżyc zamknięto ponad 2 tys. szkół. Kłopoty ma też komunikacja kolejowa. Wiele pociągów nie wyjechało na trasy.

Intensywne opady przesuwają się z zachodu na wschód i powodują w niektórych częściach kraju problemy z zaopatrzeniem. W Yorkshire osobom starszym i samotnym dostarczano podstawowe artykuły, mające pomóc przetrwać tą nawałnicę.








15.01.2013r.

Nowa (stara) galeria

Jedną z pierwszych galerii zdjęć na naszej stronie była ta poświęcona 73 pczś/pz UK (1989-1991). W związku z tym, iż nasi koledzy podesłali nam prawie 60 nowych zdjęć związanych z gubińskim pułkiem  postanowiliśmy tą galerię nieco odświeżyć.

Przy okazji rozszerzyliśmy czasookres na lata 1989-1998.
Efekt naszych wspólnych wysiłków możecie zobaczyć tutaj. Nie we wszystkich przypadkach udało się ustalić datę wykonania poszczególnych zdjęć. Gdyby ktoś ją znał prosimy o kontakt.




14.01.2013 r.

Wojna polsko - polska

Dawno na naszych łamach nie ukazała się żadna recenzja ciekawej publikacji. Nadrabiamy zaległości i proponujemy Wam wydaną w 2012 r., nakładem wydawnictwa "BELLONA", książkę Sławomira Kopra.

"To pozycja poruszająca tematy pomijane w dotychczasowych publikacjach. Sprawy wstydliwe, rzucające cień na polską emigrację po klęsce wrześniowej: spory nie tylko polityczne, rozgrywki personalne, bezwzględną walkę o władzę.

Eliminację z życia publicznego ludzi związanych z sanacją, chorobliwe rozliczenia z przeszłością, obozy internowania dla niewygodnych oficerów i polityków. Ambicje i żenujące obsesje, a także konflikty wstrząsające polskim światem w Paryżu, Londynie i Nowym Jorku. 

Informacje zaskakujące, wręcz nieprawdopodobne i bardzo odległe od stereotypowego postrzegania polskiej emigracji tego okresu. Autor znalazł też inne tematy. Nieprawdopodobne losy Krystyny Skarbek (ulubionej agentki Churchilla), obrazy z życia polskich bohaterów "Bitwy o Anglię", kobiety w życiu generała Andersa czy dziwną grę hitlerowskiej Abwehry patronującej wyjazdowi z okupowanego kraju rodziny Sikorskiego i żony generała Sosnkowskiego.". 





Co Polacy broniący Tobruku robili w czasie wolnym?

Na ślad artykułu o tym tytule oraz powyższej książki trafiliśmy w serwisie popularnonaukowym prowadzony przez małżeństwo  Janickich. Jego twórcy, jak sami twierdzą, przedstawiają historię z mniej (choć nie zawsze) poważnej strony. Ciekawostki, odkrycia, kontrowersje, czyli „jak to naprawdę było” w formie przystępnej dla każdego.
Niestety z tego co nam wiadomo Ułanów Karpackich to nie dotyczyło!






11.01.2012 r.

Archiwalia

Przed nami weekend i już czeka na Was „zwarty, gotowy i …jubileuszowy” 150 numer "Ułana Karpackiego", który rozpoczął rok 2010 (Rok LXV, Styczeń-Czerwiec). W tym „świątecznym” wydaniu szczególnie polecamy artykuł płk Emila Mentla pt.: „O koniach we współczesnej Polsce …”.


Dodatkowo z okazji rocznicy Paweł Tanewski zaserwował nam nie lada gratkę – próbę odpowiedzi na pytanie czy historia Pułku Ułanów Karpackich może stanowić jakąś wskazówkę lub naukę dla współcześnie żyjących Polaków, zwłaszcza średniego i młodego pokolenia. Publikację można pobrać w dziale "Archiwum" lub pod tym linkiem.




10.01.2013 r.

Tropami Krzyżowców


W dniu dzisiejszym zapraszamy Was na wirtualną wycieczkę po dawnej Palestynie, tej sprzed 73 lat, zwanej wówczas mandatem Palestyny. Będzie to druga część wojennego albumu por. Szczepana Stańczykiewicza pt.: „Na Ziemi Świętej”. 


Po kapitulacji Francji gen. Władysław Sikorski decyduje o przejściu Brygady Strzelców Karpackich (BSK) spod dowództwa operacyjnego francuskiego pod brytyjskie.


Karpatczycy, obrońcy Ojczyzny i wiary, rozpoczęli swój długi marsz - ku wolnej Polsce. Szli tymi samymi szlakami, którymi ongiś przechodzili Rycerze Krzyżowi (także ci z Polski - zastępy obrońców Grobu Zbawiciela).

 
 

Droga z Homs wiodła przez Bejrut i Damaszek do Samakh (mapka powyżej) położonego nad jeziorem Tyberiadzkim (Genezaret). Stamtąd, rzut kołowy, przez Nazaret i Jerusalem dotarł do miejsca przeznaczenia – obozu wojskowego Latrun. Z kolei rzut  kolejowy (m.in. z końmi) zmierzał w tym samym kierunku, ale jego trasa wiodła przez Hajfę i Lyddy (mapka poniżej). Z początkiem lipca Ułani przystępują do intensywnej i rzetelnej pracy szkoleniowej. Do początków października 1940 r. zdążają „zaliczyć” m.in. dwudniowe ćwiczenia całej Brygady Karpackiej w rejonie Jerozolimy i …dwie reorganizacje.

 


Jesienią 1940 r. Dywizjon Ułanów BSK opuszcza Palestynę i zostaje przesunięty do obozu Dekheila pod Aleksandrią. Tam Dywizjon obsadza skrzydło pozycji obronnych w rejonie słonego jeziora Mariyut, na zachodnim przedpolu Aleksandrii.



06.01.2013 r.

Polak potrafi

Polacy nie gęsi i swoją inteligentną minę mają. Skonstruowali ją inżynierowie z bydgoskich Zakładów Elektromechanicznych „Belma”, sama potrafi zdetonować ładunek, gdy zbliża się pojazd przeciwnika. Mina ta posiada niekonwencjonalny sposób atakowania celu - wybucha z boku. Umieszczony w niej ładunek kumulacyjny jest w stanie przebić 100 mm pancerz, w tym także pancerz reaktywny, z odległości 100 metrów.

Decyzję o ataku podejmuje komputer, który o zbliżającym się pojeździe wie dzięki ultraczułym mikrofonom kierunkowym. Miną można sterować – wtedy za „detonację” odpowiada ukryty w odległości do 300 metrów operator. W przeciwieństwie do klasycznych min można ją w każdej chwili wyłączyć.




03.01.2013 r.

Ułan - nawigator

Dzięki uprzejmości Pani Aliny DEPOWSKIEJ otrzymaliśmy w ubiegłym roku fotokopię albumu ś.p. por. nawig. Szczepana Marcina Stańczykiewicza (choć w oryginale Stanczykiewicza – pomyłka w dokumentach wojskowych). Jego historia i zdjęcia są na tyle niezwykłe, że publikujemy je na naszych łamach - zgodnie ze złożoną obietnicą. Dziś część pierwsza (z trzech) pod roboczym tytułem „W obiektywie Szczepana”. Jednak zanim obejrzycie galerię przeczytajcie parę słów o nim samym. Materiał ten powstał na podstawie krótkiej biografii autorstwa Andrzeja Jańczaka zamieszczonej w artykule z cyklu „Mała encyklopedia lotników polskich” uzupełnionej o prawidłowy przebieg służby w Pułku Ułanów Karpackich Samodzielnej Brygady Strzelców Karpackich.
 

SZCZEPAN MARCIN STAŃCZYKIEWICZ
(1915-1944)

Urodził się 11 listopada 1915 r. w Chorzelowie (powiat Mielec), w rodzinie nauczycielskiej Jana i Heleny ze Stefanów. Szkołę powszechną ukończył w Chorzelowie. Maturę uzyskał w 1934 r. w Gimnazjum Kla­sycznym w Mielcu. 

W latach 1935-37 uczył się w Szkole Podchorążych Ka­walerii w Grudziądzu. Promowany został 15 października 1937 r. (XIV promocja) podporucznikiem w korpusie ofice­rów zawodowych kawalerii. Otrzymał przydział służbowy do 3 Pułku Ułanów Śląskich w Tarnowskich Górach. Był świet­nym jeźdźcem i zakwalifikował się do reprezentacji 3 PU, która 2 sierpnia 1939 r. zdobyła w Bydgoszczy zespołowe mistrzostwo armii polskiej w jeździectwie - zawody Militari. W Wojnie Obronnej Polski 1939 r. wraz ze swym pułkiem brał udział m.in. w walkach na obszarze Lasów Janowskich, dostając się 20 września 1939 r. do niewoli niemieckiej. Uciekł z niej 1 października 1939 r. i ukrywał się w Zakopanem u swego brata w willi „Hanecz­ka”. Dwa razy w tygodniu dojeżdżał do Krakowa, gdzie w piwnicy pewnej kamienicy prowadził szkolenie ogniowe żołnierzy ruchu oporu. W nocy z 25 na 26 kwietnia 1940 r. wspinał się na zaśnieżony Zawrat, w grupie przemycanych żołnierzy, przechodząc do Słowacji a następnie do Węgier.




Ewakuowany z Węgier - przez Jugosławię - do Syrii. 26 maja 1940 r. przybył do Homs i został wcielony do organizującego się tam przyszłego Pułku UłanówKarpackich Samodzielnej Brygady Strzelców Karpackich (Nr ewid. 1178). W oddziale tym służył do wiosny 1942 r. w 2-gim szwadronie (motorowym - na motocyklach), gdzie pełnił funkcję zastępcy dowódcy szwadronu. Z Pułkiem przeszedł kolejno przez Syrię, Palestynę, Egipt, Libię i Cyrenajkę. Brał udział w obronie Tobruku w składzie 2-go szwadronu przez stosunkowo krótki okres czasu (do 27 września 1941 r.),gdyż został odkomenderowany na kurs pancerno - motorowy do Centrum Wyszkolenia w Abbassia pod Kairem. Przed akcją w Tobruku wraz z całym Pułkiem przemierzył Pustynią Zachodnią od miasta Alexandria przez Marsa Matruh i Sidi Barrani do Buq-Buq. Jesienią 1941 r. awansował do stopnia porucznika. Jak twierdził były dowódca pułku gen. Bobiński w liście do brata por. Stańczykiewicza: „był wzorowym oficerem lubianym zarówno przez przełożonych, kolegów i podwładnych”. Wiosną 1942 roku zdecydował się przejść do służby w lotnictwie. 


Do Anglii przybył 26 kwietnia 1942 r. i wstąpił do Polskich Sil Powietrznych, otrzymując numer P-1842 i stopień pilota oficera. Przeszkolenie w specjalności nawigatora ukończył 25 kwietnia 1943 r. na lotnisku Jurby (Isle of Man), otrzy­mując oznakę - złotego orła z trzema złotymi błyskawica­mi - i skierowanie do ośrodka zgrywania załóg bombowych 18 OTU.

Awans do stopnia flying oficera (F/O) uzyskał 27 października 1943 r. i skierowanie do 304 Dywizjonu Bombowego Ziemi Śląskiej, na etat nawigatora w załodze bombowca. Dywizjon 304 pełnił w tym okresie służbę w składzie Coastal Command, zajmując się wykrywaniem i zwalczaniem hitlerowskich okrę­tów podwodnych atakujących alianckie konwoje na Atlan­tyku.




W nocy z 6 na 7 kwietnia 1944 r., o 19.56 z lotniska Chivenor, wystar­tował jego samolot Vickers „Wellington” Mk. XIV, nr HF. 121 2V, NZ-V, przyjmując kurs na Zatokę Biskaj­ską. W czasie wykonywania tzw. Anti Submarine Patrol, załoga nadała sygnał SOS, który zastał odebrany o godz. 01.23 przez załogę innego bombowca patrolującego w sektorze są­siednim. Próby nawiązania dalszego kontaktu z HF. 121 nie dały rezultatu. Najprawdopodobniej samolot wodował przymusowo z powodu uszkodzenia technicznego lub w wy­niku zestrzelenia przez nocnego myśliwca.

Nasz bohater był kawalerem. Otrzymał następujące odznaczenia: „Krzyż Walecznych”, „1939-45 Star”, „Africa Star”, „Air Crew Europe Star”, „Defence Medal”, „War Medal 1939-45”.


Christmas Visit to Krakow

Christine Bojen przesłała nam kilka zdjęć z wizyty u naszego honorowego prezesa Tomasza Skrzyńskiego. Miała ona miejsce w zawsze pięknym Krakowie, podczas Świąt Bożego Narodzenia. Oto jej krótka relacja

„Spędziliśmy razem cudowne chwile, a punktem kulminacyjnym wizyty było spotkanie z Wojciechem Narębskim - w domu Tomka - rzeczywiście niezapomnianym! Jest on wspaniałym człowiekiem, podarował mi DVD i książkę "Wojtek the Bear" napisaną specjalnie dla dzieci, a także płyty CD z pieśniami marszowymi Wojska Polskiego (śpiewanymi przez Wojciecha). Jestem dumna, że mogłam założyć jego beret z odznaką „Wojtka” tj. 22 kompanii zaopatrywania artylerii (na zdjęciu)! Chciałbym również powiedzieć, DZIEKUJĘ BARDZO za hojną darowiznę (200,00 GBP) dla naszego Anglo-Polish Society U.K. od Stowarzyszenia Ułanów Karpackich. Po powrocie wyślę oficjalny list z podziękowaniami. Życzę całej rodzinie Ułanów Karpackich SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!”

Dziękujemy za życzenia i wzajemnie.


  
  



02.01.2012 r.


Nowy Ułan

W ostatni weekend starego roku ukazał się - zgodnie z planem - nowy (155) numer "Ułana Karpackiego". Jak tylko nasz kochany redaktor podeśle nam materiał niezwłocznie zostanie on opublikowany. Co ciekawego w nowym "Ułanie"? Oprócz relacji z ważniejszych ubiegłorocznych wydarzeń znajdziecie m.in. wspomnienie  o pierwszym numerze "Ułana" - w 70-tą rocznicę powstania oraz wiele ciekawych rozważań i refleksji naszych weteranów.